Monster Hunter World – dzień #04 – przygotowania


Jako że moim następnym zadaniem ma być ubicie prawdziwej bestii, nie tych popłuczyn co do tej pory wyskakiwały z krzaczorów, trzeba się do tego zdania odpowiednio przygotować. Zapytałem się znajomego specjalisty, co ja w ogóle powinienem zrobić, jeżeli Anjanath zabija mnie "na strzała". Znajomek uświadomił mnie w jednej rzeczy – przecież ta gra to festiwal grindu lootu, a ty masz internet.

Faktem jest, że do tej pory nie korzystałem z porad odnośnie tej gry z dość trywialnego powodu – zapomniałem, że jest taka możliwość. Nie dlatego, że alienowałem się w piwnicy w ciągu ostatniego roku czy dwóch, ale dlatego, że od kilku dobrych lat zwyczajnie nie musiałem szukać poradników do gier, poza pojedynczymi przypadkami.

Dlatego poszperałem trochę w sieci i dość szybko okazało się, że do różowego tyranozaura trzeba podejść z odpowiednim przygotowaniem, a nie jak do tej pory zabijanych niewinnych drapieżników. Olśniło mnie, że przecież jest coś takiego jak wikia, czyli nołlajfów fanowska baza wszystkiego, co tylko o tej grze można wiedzieć, gdzie znalazłem spis broni i materiałów potrzebnych do ich wykucia. Rozejrzałem się, sprawdziłem, co z tego mam u siebie i, ku własnemu zdziwieniu, okazało się. że miałem prawie wszystko potrzebne do wytworzenia nowego rynsztunku. Trochę winą takiego szczęścia może być fakt, że nie ogarniam Monster Hunter World i zwyczajnie nie robiłem nic ze wszelkiego rodzaju materiałami i znaleziskami, bo nawet nie widziałem, że powinienem. Głupi to ma zawsze szczęście.


Przy okazji natrafiłem również na aplikację mobilną, która jest podobną bazą danych na temat materiałów i potworów ze świata gry, a z której korzystanie jest znacznie wygodniejsze niż ze wszelakich stron internetowych. To MHWDB, którą możecie pobrać np. stąd i częściowo jest nawet spolszczona. A przy okazji jest całkiem ładna. Polecam zapoznać się również z innymi aplikacjami tego studia, w końcu na Monster Hunter World świat się nie kończy.

Podczas korzystania z tych przeróżnych serwisów poradnikowych przypomniały mi się czasy mojej fascynacji pierwszym Xenoblade, kiedy trzeba było grać tak naprawdę z uruchomionym komputerem i excelem, a nawet i zeszyt by się przydał – jakbyśmy cofnęli się w czasie o 20 lat. Pamiętam doskonale, jak dużo grindowałem i przeszukiwałem masę potworów czy też lokacji, aby tylko odnaleźć jeden item, którego brakuje mi w ilości sztuk 1. Albo i gorzej – brakuje mi ich 4, a przedmiot jest bardzo rzadki. Wtedy jeszcze nie było tak rozwiniętych aplikacji, a wikia miała informacje szczątkowe. To gracze tworzyli odpowiednie dokumenty i spisy, aby móc zdobyć w tej grze wszystko, co się tylko da. Według tamtejszego excela, udało mi się zrobić wszystkie możliwe questy, ale jak wspominałem, zeszło z tym 150 godzin.


No i pobiegałem trochę na wybiegu, aby pozbierać trochę roślinek i innych przydatnych rzeczy. Poodkrywałem też niektóre potwory, bo jak się okazuje, na mapie jeszcze wszystko było odnalezione. A jednym z nich akurat był jeden z tych potworów, które mają potrzebne mi materiały. Ale coś mi tu nie pasowało – przecież ja już z tym błotnym wężem walczyłem. Nie wiem czemu gra myślała, że nie znalazłem Jyuratodusa do tej pory, zdecydowałem jednak nie zastanawiać się nad tym zbyt długo. Ponowne babranie się w błocie. No to pięknie.

I tak przez dobrych kilka godzin. Trochę łażenia po dżungli i ubijania żółtych jaszczurów, trochę przeszukiwania kości, trochę łażenia po błocie i robienia jakichś tam zadań pobocznych z kotami – w sumie to jedno zadanie wpadło po drodze. Ale ogólnie nic specjalnie interesującego. Skupiłem się nad ogarnianiem zadań i śladów, których do tej pory nie ogarniałem, czyli robiłem zadania raczej typowe dla grindu – przynajmniej według ludzi starej daty takich jak ja, którzy jeszcze pamiętają takie czasy. Lub Xenoblade Chronicles.


Ale jak już nałapałem tego, co potrzeba, trzeba było spotkać się z kowalem i tam znowu przejrzeć wszystkie te tabelki parametrów i tym podobne rzeczy. Zupełnie jakbym grał w Excela. Zupełnie jak za czasów... Już zresztą wiecie. Nie mniej jednak wzmocniłem Jawę ekwipunkiem, który powinien być już przeznaczony pod bitwę z Anjanathem. Jako że to ziejący ogniem dinozaur, dobrze działa na niego woda oraz... elektryka. Na razie wyposażyłem się w to pierwsze i trzeba będzie podjąć próbę ubicia potworusa już niedługo. Dnia następnego.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz