Powrót do przeszłości: Xenogears [PS1]


Uwielbiam logikę gracza. Bo co on robi w momencie gdy nie ma już tyle wolnego czasu co kiedyś i granie niezbyt jest po drodzie? Znajduje kolejny tytuł, który trzeba rozgrzebać, fabularnie trwający przynajmniej 50h. W moim przypadku padło na od dawna odkładane Xenogears. Nie było łatwo się wciągnąć, ale już po kilku godzinach gra dało się zorientować, że patrzę na coś więcej niż typowego szablonowego jRPGa.

Szukając informacji na temat fabuły klasyka Square Softu, najczęściej natraficie na informacje typu, że główny bohater Fei Fong Wong jest na drodze poszukiwania samego siebie i próbuje przypomnieć sobie swoją własną przeszłość (typowa wówczas amnezja), a przy okazji ratuje świat przed zagładą. Oczywiście, jest to wielkie i niesprawiedliwe uproszczenie, ponieważ cała historia jest niesamowicie złożona, z wieloma dramatami ludzkimi i powiedziałbym, że podzielona na segmenty. Po tragicznym wstępie mamy np. faktyczną podróż w poszukiwaniu samego siebie, ale przy okazji jesteśmy wplątani w konflikt między państwami, stajemy się pustynnym piratem oraz bierzemy udział w wojnie, która kończy się wiezieniem.

Wirtualna rzeczywistość

Nie da się jednak ukryć, że fabularnie dostajemy niezłą i niesamowicie dojrzałą mieszankę. Tetsuya Takahashi potrafi jednak wysmakować te elementy tak, aby nie tylko były zjadliwe, ale przede wszystkim razem stworzyły niezwykłą bombę smakową. Co dla mnie jest tutaj najistotniejsze, chociaż początkowo może się zdawać, że dostajemy tutaj typowy schemat jRPGa, mało co da się tutaj przewidzieć. Raz jesteśmy świadkami masowych zabójstw, a za chwilę patrzymy na religijno-polityczną aferę z udziałem księży.


Niektóre rzeczy określiłbym nawet wyjątkowo niepokojące, ale nie ze względu na brutalność czy poziom skomplikowania. Uniwersum przedstawione w Xenogears w wielu kwestiach mocno przypomina nasz prawdziwy świat. Są miejsca i terminy, które funkcjonują w naszym życiu, a w grze nie mogłyby bez... wspólnej przeszłości. Pojawiają się również bezpośrednie odniesienia do chrześcijaństwa nawet z takimi samymi nazwami różnych zjawisk czy nawet imionami. W kilku momentach przez myśl przeszło mi coś w stylu "a co jeśli to nie tylko fantazja?"

Przez tak zawiłą fabułę przez większość czasu nie da się wręcz określić kto jest dobry, a kto jest zły. Kto ma jakie intencje. Przez długi czas w ogóle nawet nie widać głównego wątku fabuły na horyzoncie. O co ostatecznie tak naprawdę w tym wszystkim chodziło wyjaśnia się dopiero kilka minut przed zakończeniem. Na pewno niejednokrotnie jak w coś gracie, albo oglądacie, pojawia się pewna teoria wyjaśniająca pewne wydarzenia. I często jest tak, że jej nie kupujecie, bo nie ma sensu, albo po prostu jest głupia. W Xenogears nie ma takiego zjawiska. A przy całym swoim skomplikowaniu, co sponiewierało mnie chyba najmocniej, wszystko ma absolutny sens.


Pojawia się dużo wyjaśnień i odniesień do przeszłości w uniwersum, ale wszystko się genialnie kalkuluje. I nawet nie zdawałem sobie sprawę z tego, dopóki nie zacząłem analizować na głos tego co widziałem. I ponownie mnóstwo tu nawiązań do świata rzeczywistego, technologii, biologii i wielu skomplikowanych sformułowań. I tak np. dowiadujemy się, że pewien rodzaj mutantów nie zaczął pożerać ludzi nie ze względu na głód, ale ból wywoływany zmianami molekularnymi w ich ciele. Mięso i krew zdrowych ludzi łagodzą ten ból, a jak to mutanty mają wyczuwają te zdrowe osobniki. Taki pokarm wydłuża również nieznacznie ich krótkie życie spowodowane mutacją.

Nawet system zapisu jest wyjaśniony w odniesieniu do fabuły. Zapisu gry. Tak, zachowywania postępu w grze. To można zrobić tylko na mapie świata (co było normalne jRPGach tamtych czasów) oraz w określonych miejscach. W Xenogears tym określonym miejscem jest tzw. memory cube. Później fabularnie zostaje nawet wyjaśnione, czemu w ogóle takie coś istnieje. I te wyjaśnienie również ma sens. Niezłą ciekawostką dla mnie jest to, że  dopiero po przejściu tej produkcji zacząłem, ponownie, inaczej patrzeć na Xenoblade Chronicles X. Niektóre z lokacje swoim klimatem w obu grach mocno nawiązują do siebie nawzajem. Czasami miałem wrażenie, że XCX miał być w pewnym sensie remakiem gry z PS1. Są też mocne nawiązania do elementów obecnych w eksie na Wii U, sugerując, że jest to mógłby to być prequel. W praktyce to jednak Square ma prawa do marki, więc Monolithsoft nadal musi gdzieś krążyć ze swoimi "Xeno" dookoła, ale nigdy odwoływać się bezpośrednio do Xenogears.


Bohaterowie to w ogóle taka wisienka na torcie. Świetnie rozplanowane i z odpowiednimi rolami nie są stereotypami. Na naszych oczach dojrzewają, zmieniają. Np. Fei przez kilkanaście pierwszych godzin mocno stroni od walki i wręcz jej unika (w praktyce walczy się z potworami na mapie świata, ale to pomińmy). Wraz z biegiem wydarzeń podchodzi inaczej do sytuacji na świecie. W ogóle jego konstrukcja mogłaby zaciekawić nie jednego profesora psychologii. A taki Bart, który początkowo wygląda jak gwiazda boys banda z lat 90. to lekkoduch, który nie myśli zbyt wiele i ciągle wpada w tarapaty. Gdy później wykazuje się niezwykłą dojrzałością.

Doth thou desire the power?

Po upływie lat najsłabszym elementem wydaje się być sam gameplay. To dość poważna wada jak na dzisiejsze standardy, gdzie fabuła niejednokrotnie jest zaledwie szczątkowa, a liczy się to, żeby siedzieć w płatnym multiku setki godzin.

Początkowo patrzymy na typowego jRPGa z losowymi turowymi walkami. Ale same walki trochę się wyróżniają na tle konkurencji.W trakcie batalii turówka ta jednak stawia na kombinacje ciosów. Otóż każdy bohater w trakcie swojej tury może wykonać kilka ciosów o różnej sile, w zależności od użytego przycisku. Te później łączą się w znacznie skuteczniejsze kombinacje.


Co ciekawe, to samo tyczy się tytułowych Gearów. W ich przypadku na turę można wykonać jeden cios, ale to ładuje kombinacje na wyższy poziom, te zaś możemy wykonać już od poziomu pierwszego. I oczywiście nie brakuje tutaj wszelkiego rodzaju umiejętności specjalnych konsumujących manę jak leczenie czy ataki działające na określony teren.

Jednakże poza samymi walkami, następuje powrót do tej japońskiej szablonowości tamtych czasów, czyli dość spora mapa świata z punktami do odwiedzenia bez większych ograniczeń, ale wymagająca konkretnej kolejności. Do tego niektóre lokacje działają na zasadzie rozległych dungeonów, które niestety mogą się dłużyć (szczególnie labirynty). No i w każdej mieścinie znajdzie się pomocny mieszkaniec, a to stary znajomy, a to trochę handlu się też przyda, pomimo, że w sklepie z częściami do Gearów mało kto skorzystałby z pozyskanego od potwora pazura. Dlatego tak długo powyżej zachwycałem się fabułą Xenogears, bo to ona broni grę najmocniej i coś tak czuję, że jeszcze długo będzie. Niejeden nowy tytuł może zazdrościć tak solidnej konstrukcji tego aspektu gry.


I nawet sposób przedstawienia tejże historii nadal się broni ze względu na wyjątkowo filmowe cutscenki. Nie są one filmem jaki zaprezentował w tym samym roku Hideo Kojima, ale to nadal klasa wyżej niż np. to co w podobnym okresie oferowały Final Fantasy, pomimo tak wielu ograniczeń.

Młodsi gracze na pewno nie będą potrafili przez przebrnąć oprawę audiowizualną. Ruch kamery na cutscenkach to jedno, ale pixelowe ludziki potrafią kuć w oczy. Xenogears to gra osadzona w 3D, ale postaci to zawsze sprite'y 2D. W dodatku ich projekt już bardzo mocno się zestarzał. Z drugiej strony, taki wygląd potrafi być plusem – spójrzmy np. jak po latach wyglądają ludki w Final Fantasy VII. Tak, ja również jestem z tych ludzi, dla których grafika nie gra pierwszych skrzypiec, ale jest nas coraz mniej. Warto również wspomnieć fatalną pracę kamery. Tą można obracać dookoła postaci, ale w praktyce działa to trochę jakby twórcy nie do końca wiedzieli właśnie jak to połączyć z otoczeniem 3D - niejednokrotnie będziemy sami sobie zasłaniać drogę skałami lub budynkami.


Za muzykę odpowiedzialny był Yasunori Mitsuda, czyli człowiek odpowiedzialny za wiele dobra (np. Chrono Trigger) ale tutaj zabrakło mi... czegoś. Nie ma jakiegoś konkretnego charakteru, czy też magii. Mało też różnorodności. Z czasem motywy muzyczne zapadły w pamięć, ale z powodu częstego powtarzania się, a nie wyjątkowości.

Legenda o drugiej płycie

Szukając informacji o Xenogears, oprócz streszczenia fabuły w postaci poszukiwania siebie, znajdziecie na pewno wzmianki o drugiej płycie, o której wręcz krążą legendy. Dla wielu to co tam się stało, to duży minus przez który cała ocena gry spada co najmniej o jedno oczko w dół.

Faktem jest, że proces developmentu gry w pewnym momencie spotkał się z kolosalnym ucięciem budżetu. Na tyle, że druga płyta została ograniczona niemalże tylko do streszczenia reszty fabuły z przerwami na walkę z bossami. I faktem jest również to, że historia dość mocno na tym straciła, ponieważ Takahashi nie miał zamiaru rezygnować ze swojej wizji. Tym samym dostajemy kontent nie okrojony z fabuły, ale z samego gameplayu.

Podziwiam upór, chociaż sam wolałbym odrobinę uprościć fabułę, zmienić to i owo, a jak najmniej wycinać dungeonów. Przez to co dostaliśmy na drugiej płycie, w dużej mierze Xenogears zaczęło przypominać bardzo rozciągniętą na siłę visual novel. No i wyobraźcie sobie jak potrafią dłużyć się cutscenki bez dubbingu, które trzeba samemu przewijać. Pomimo niesamowicie ciekawej fabuły, potrafią dłużyć się niemiłosiernie.

0808191 Ramses

10 lutego 2018 roku Xenogears obchodzi dwudziestą rocznicę wydania jej na świat. Jeśli taki pretekst jest wystarczający do nadrobienia zaległości, jak najbardziej, zachęcam. Prawda jest taka, że nikt takiego nie powinien potrzebować. Xenogears to przygoda niezwykle zawiła, ale i interesująca i dająca satysfakcję. I mówię to z całkowitą świadomością tego, że dzisiaj jest tytuł w dużej mierze dla fanów staroszkolnych jRPGów.

Warto jednak dodać, że w porównaniu do innych przedstawicieli gatunku tamtych czasów, Xenogears nie jest trudne. Dwa razy zatrzymałem się na lokacji, żeby podbić sobie level przynajmniej o dwa nastęone, ale jak się za chwilę okazało, wcale nie było to potrzebne. Grindu praktycznie nie ma, a przynajmniej nie jest wymagany aby normalnie iść na przód i cieszyć się fabułą. Sam ekran "game over" widziałem może cztery razy i to nie ze względu na zbyt niski level. Okazało się, że ci konkretni bossowie wymagali innej taktyki niż używanie najsilniejszych ataków.


Jest to jedna z tych gier, która zasługuje na godny remake z dużym budżetem, aby w końcu można było poznać pełną wersję wydarzeń zaplanowaną przez Takahashiego. Szkoda, że Square woli klepać jednak kolejne odświeżenia i porty "fajnali". Z drugiej strony trudno się dziwić – to przynosi pieniądze. Xenogears od początku było takim trochę niechcianym dzieckiem w oczach firmy. Widać cięcia budżetowe, widać brak chęci kontynuacji, oraz brak chwalenia się taką produkcją. Produkcja ta jest zbyt poważna i zbyt trudne tematy porusza, żeby jej ponowny development był opłacalny.

I szkoda też, że przez brak wiary Square w ten tytuł został on zapomniany. Widziałbym tu niezły potencjał na przeniesienie gry na ekrany telewizorów jako serial anime. Albo chociaż mangę, ale taką poważną, prawdziwą, a nie tę parodię. Owszem byłoby to trochę jak odcinanie kuponów, ale damn, z taką fabułą? Chcę to, szczególnie jeśli miałoby to naprawić wycinankę jaką zrobiono z drugiej płyty.


Tak jak w Polsce za absolutne klasyki, których obrazić nie można uznaje się Heroes of Might and Magic III lub Gothic, tak na zachodzie w podobnym czasie triumfował Xenogears. Jak napisałem na reddicie, że grając w to pierwszy raz 20 lat po premierze jestem zachwycony ogółem, ludzie dosłownie zaczęli rzygać tęczami i zazdrościć mi, że poznaję tę historię dopiero teraz. Tymczasem u nas stosunkowo niewiele osób o tej grze słyszało. Tytuł ten w Europie oficjalnie nigdy się nie pojawił. Sam dowiedziałem się o nim dopiero przy okazji szerszego zainteresowania się Xenoblade Chronicles. Proszę więc w tej chwili wyłączyć przeglądarki, odpalać amerykańskiego PSNa i rzucać pieniędzmi w ekran, bo Xenogears na was czeka. A ja tymczasem wracam do wyleczenia się z growego moralniaka czytając felietony na temat uniwersum z różnymi interpretacjami i psychoanalizami bohaterów.

Screeny z gamefaqs.com.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz