Powrót do przeszłości: Jeanne d'Arc [PSP]


Jeanne d'Arc na PlayStation Portable to dzisiaj dla wielu graczy hidden gem na przenośkę Sony. Te kilka lat temu, nie znając tego typu określeń, zagrywałem się w to niczym szaleniec dniami i nocami. Patrzyłem na świetnego taktycznego RPG-a, dla którego byłbym w stanie kupić konsolę jeszcze raz. No i przecież to zrobiłem. Zapamiętałem ten tytuł jako coś wyjątkowego, innego i wciągającego, ale... jak jest dzisiaj? Skoro mamy dokładnie dziesiątą rocznicę wydania gry w USA (21 sierpnia 2017), przyjrzyjmy się tej perełce razem.

Na sam początek zaproponuję wam fragment gameplayu, który nagrałem specjalnie na tę okazję. Są na nim wszystkie aspekty, które uwzględniłem w poniższym tekście. Zapraszam więc do oglądania i czytania.


Mesjasz taktycznych RPG

Jak może sugerować tytuł, fabuła toczy się w średniowiecznej Europie w czasach życia tytułowej bohaterki. Japończycy nie byliby jednak sobą, gdyby przenieśli historyczną bitwę do wirtualnego świata bez własnych interpretacji, dlatego też w grze od pierwszych chwil jest mnóstwo demonów i typowo japońskich elementów fantastycznych, które w żaden sposób nie wpasowują w realia tamtejszych czasów. Wszystko to jednak jest dość zagmatwane, pozwólcie więc, że zacytuję gry-online i ichniejszy opis fabuły:
Zabawa rozpoczyna się od przedstawienia wielkiej wojny pomiędzy ludźmi a demonami, dowodzonymi przez boga śmierci. Ostatecznie przywódca strony ciemności zostaje pokonany przez pięciu śmiałków, którzy w walce z nim wykorzystują magiczne bransolety. Wiele wieków później, w piętnastym stuleciu, ma miejsce konflikt Anglii i Francji, zwany wojną stulecia. Król Henryk VI zostaje opętany przez demony w wyniku czego wojska drugiego z wymienionych państw muszą zmagać się również z piekielną armią. Po tym historyczno-fantastycznym wprowadzeniu pojawia się główna bohaterka. Zgodnie z legendą nastoletnia Joanna słyszy głos, który nakazuje jej stanąć do walki z angielskimi wojskami i pokonać je z pomocą jednej ze wspomnianych bransolet.

Nie wiem jak dla was to brzmi, ale dla mnie jest to bardzo kiepska rekomendacja. Z tego opisu nie zainteresowałbym się grą w ogóle, ale na szczęście kiedyś byłem młody i głupi i nie ominęła mnie ta perełka. Gdyby nie gra Level 5, nie zainteresowałbym się innymi reprezentantami gatunku. Albo inaczej – nie dałbym im szansy na zainteresowanie mnie. Jeanne d'Arc na PSP była dla mnie swego rodzaju mesjaszem taktycznych RPG. Możliwe, że gdyby nie Jeanne d'Arc nie sięgnąłbym po RegalięFire Emblem czy Disgaea.

Wieczna młodość

Teraz najprościej mi porównać Jeanne d'Arc do Fire Emblem: Awakening. W podobny sposób między etapami przebywamy w obozowiskach regenerując siły. Aby dostać się do innej placówki wybieramy ją na mapie i, w zależności od wyboru, dostajemy się do sklepu albo na pole walki, które akurat nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle pozostałych taktyków. W przeciwieństwie do smoczej serii, tutaj areny są wielopoziomowe i w całkowitym 3D. Walka też nie jest żywcem skopiowana: nasze ludziki walczą na arenie bez żadnych dodatkowych przejść, zbliżeń, itp.


Ku mojemu zdziwieniu, mechanika walki nadal potrafi cieszyć. Podobnie jak w Fire Emblemach każda broń ma swoją przeciwwagę, są specjalne skille i magia np. do leczenia. I moim zdaniem walka została zrobiona lepiej nie tylko ze względu na szybsze starcia. Areny są znacznie mniejsze, ale i tak jedna walka potrafi trwać nawet kilkanaście minut. Dodatkowo ataki dalekiego zasięgu są naprawdę dalekosiężne, co daje więcej pola do popisu mistrzom taktycznym. Oczywiście to samo tyczy się przeciwników, a to sprawia, że Jeanne d'Arc na PSP szybko może stać się frustrująco trudna. Lecznicze itemki oraz grind na pustych arenach będą dość często stosowane.


W innych taktykach najbardziej brakowało mi facingu. Otóż żeby zadać silniejsze obrażenia przeciwnikowi, należy zaatakować go od tyłu. Nie z boku, a od tyłu. Przeciwnik też o tym wie, więc za każdym razem będzie szukać możliwości pojawienia się za naszymi plecami. Szkody mogą być poważne, więc lepiej się pilnować.

Dodatkowo po zaatakowaniu przeciwnika pojawia się za nim tzw. burning area, specjalna kratka, dzięki której obrażenia zadane przez postać na niej są silniejsze. To pozwala na dodatkowe taktyczne elementy, np. Joanna atakuje przeciwnika od tyłu, co wytwarza burning area za nim. Ten się odwraca w celu counter ataku. Wtedy innym bohaterem można zaatakować znowu od tyłu z dodatkowymi obrażeniami. Burning area jest również przypisywany do postaci, dzięki czemu jeśli pole to pojawi się na kimś, możliwe jest przejście na zupełnie inne pole i nie stracenie bonusu.


Średniowiecze nie takie brudne

Uruchamiając Jeanne d'Arc po latach, towarzyszyły mi tak samo ambiwalentne odczucia jak przy The World Ends with You. Pamiętam, że to między innymi kolorowa grafika przykuwała mnie do ekranu na długie godziny. Wyczekiwałem zwłaszcza kolejnych cutscenek w stylu anime, a muzykę nuciłem sobie pod nosem idąc do szkoły. Nostalgia to piękne i bardzo zdradzieckie okulary.


Grafika nadal świeci mocnymi kolorkami, ale prosty design postaci w połączeniu z karykaturami na planszach bardziej śmieszy niż wzbudza zainteresowanie. Nie pomagają też przydługawe cutscenki na silniku gry. Sam klimat może wydawać się mocno patetyczny, w szczególności animowane scenki, przypominające trochę rożnego rodzaju japońskie Powerful Girls z lat 90. Chociaż ja wiem, że to nieprawda – bo byłem świadkiem kilku mocnych twistów fabularnych w Jeanne d'Arc – to jednak osoby dopiero zaczynające przygodę z tą grą mogą do takich etapów po prostu nie dotrwać.


Od strony estetycznej rażą mnie również przycięte avatary postaci przy oknach dialogowych. Szkoda, że nie można było tego jakoś uniknąć. A audio? Tyle lat porzebowałem, aby zauważyć powtarzalność soundtracku i okropny amerykański dubbing. Dobrze, że nie ma zbyt wielu okazji do przemowy ludzkim głosem. Jednocześnie bardzo nad tym ubolewam, bo bohaterowie są świetni i z charakterem i niektórych znienawidzimy dość szybko, a innym będziemy kibicować.

Granie w Jeanne d'Arc dzisiaj w to może być nad wyraz męczące. I chociaż nie lubiłem tRPG, to gra o perypetiach francuskiej bohaterki udowodniła mi, jak bardzo jestem w błędzie i że trzeba spróbować innych propozycji przedstawicieli gatunku. To był dla mnie pewien niedościgniony ideał i do dzisiaj wspominam niektóre unikatowe elementy, których nie widziałem nigdzie indziej. Przykro mi, Joanno, że tym razem nasze spotkanie było krótkie. Nadal będę cię mile wspominał, ale no właśnie – wspominał.

Jako że PSP niezbyt umie robić screeny, te pobrałem z gamefaqs.com

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz