Pierwszy raz widziałem Regalię na Pixel Heaven w 2016 roku. Panowie na stoisku byli bardzo mili i chętnie opowiadali o procesie twórczym i byli dumni z tego, co już mogą zaprezentować (a i tak była to bardzo wczesna wersja). Szczególnie przypadła mi do gustu oprawa wizualna. Dwuwymiarowe rysunki wyglądały przepięknie, a do tego avatary postaci poruszały się, co wyglądało niezwykle imponująco. Śliczny styl artystyczny to jednak nie wszystko i chociaż odszedłem od komputera dość zadowolony z całokształtu, pamiętając, że patrzę na bardzo wczesną wersję gry, sukcesu nie wróżyłem. Ale kciuki trzymałem, oby się udało.
No i udało się. Regalia: Of Men and Monarchs miała premierę dokładnie miesiąc temu i wyczekiwałem momentu zakupu dość niecierpliwie. Od razu bardzo pozytywnie zaskakuje cena, bo za wersję z monetą dałem 80 zł i to z wysyłką. Nie ocenia się jednak gry po okładce, więc pełen obaw i zachęcony tym co widziałem i na targach i na testach, instaluję tytuł pełen wypieków na twarzy...
Polski miszmasz
Regalia: Of Men and Monarchs to tytuł niezależny polskiego studia Pixelated Milk. Twórcy mocno zainspirowali się Japonią, co na pierwszy rzut oka zaowocowało taktycznym RPG z postaciami w stylu mangi dla najmłodszych oraz masą humoru. Nie jest to jednak typowy klon Disgaea. Polska produkcja to połączenie nie tylko tRPG (który w połączeniu z modelami 3D mocno przypomina Jeanne d'Arc na PSP), ale również papierowych RPG, zbierania drużyny rodem z Mass Effect 2 i strategii ze wznoszeniem budynków znanych z Heroes of Might and Magic. Jeżeli nie wybudujemy budynku, nie zrekrutujemy odpowiedniej osoby, która później przyda nam się do walk.Jeżeli w trakcie tułaczki nie spotkamy odpowiedniej osoby, która może się przydać miastu, nie zbudujemy budynku do dalszego rozwoju.
Kay Loren dociera do włości, które odziedziczył po ojcu. Te okazują się być zrujnowanym miasteczkiem z zaniedbanym zamkiem, a w dodatku uginającym się od ciężaru zadłużenia. Jako że Kay jest teraz jedynym właścicielem ziem, musi spłacić stare długi oraz dowiedzieć się, co do nich tak naprawdę doprowadziło. Nie można jednak zwiedzać świata ot tak sobie. Komornik wymaga poboru odpowiedniej gotówki i rozwoju miasta co dwa miesiące. Wszystko kosztuje nasz czas. Chcemy rozbudować karczmę? Trzeba się dogadać, a na to trzeba jednego dnia. Rozbudowa to kolejny. Wędrówka do ziemi w celu odnalezienia innych ludzi to zawsze kolejne dni.
Każdy deadline to jeden rozdział. Wszystkich zadań do wykonania jest kilkadziesiąt, lecz pomiędzy rozdziałami musimy ich wykonać kilka. Brzmi prosto? Nic bardziej mylnego. W pierwszym rozdziale też myślałem, że bułka z masłem. Gdy minął growy miesiąc, miałem wykonane tylko jedno zadanie na pięć obowiązkowych. Minęło kolejnych kilkanaście dni, zacząłem czuć panikę, że nawet pierwszego rozdziału nie przejdę. Takie połączenie oraz upływający w grze czas sprawia, że jest to dość trudny tytuł, który wymaga dużo wolnych popołudni z naszej strony.
Gra również wymaga dużo myślenia w trakcie walk. Te są turowe, w rzucie izometrycznym. Gracz porusza się po siatce i wraz z końcem tury może albo odpuścić atak, albo zaplanować śmiercionośną pułapkę. Od pierwszych chwil dostajemy w kość i nie raz ani nie dwa musiałem powtarzać misje. Zdarzało się spędzić cały wieczór, żeby wygrać tylko i wyłącznie jedną walkę. Dobrze, że powtórzenia nie kosztują dodatkowych dni w Regalii.
Ciekawie wypadają inne elementy rozgrywki, szczególnie w tym unikatowym połączeniu. Z miasta wyruszamy do innych miejsc na zasadzie podobnej jak w Fire Emblem: Awakening, czyli wybierając punkcik na mapie. Trafiamy do lochu, który jest podzielony na kilka różnych stref. Niektóre z nich to wspomniana walka. Inne są obozowiskiem, aby zregenerować siły (jeśli tego nie zrobimy, nie odzyskamy poległych wcześniej towarzyszy) oraz zapisać grę. Inne punkty to jak papierowe RPG, opis sytuacji oraz wymóg konkretnej reakcji. Co ciekawe, to może skończyć się na bardzo różny sposób. Tak naprawdę na wszystkie możliwe sposoby może skończyć się jedna i ta sama misja - albo płacimy haracz, albo walczymy, albo dostajemy nowy sidequest, albo dostajemy nowe surowce przydatne do rozbudowy.
The duckling approaches
Napiętą sytuację stara się rozluźnić niesamowity humor. Tym jesteśmy atakowani już od pierwszych sekund, kiedy poznajemy dziedzica-ofermę. Jego ochroniarz, Griffith, wypowiada słowa godne arystokracji z pełną powagą, przez co tylko on je rozumie ze wszystkich tu obecnych. Kay ma również dwie siostry, z których jedna przypomina zadufaną szlachciankę, która nie zniży się do jakichkolwiek prac domowych, a młodsza jest.... nastolatką i niewiele rozumie z życia. Ale na swej drodze spotkamy mnóstwo różnego rodzaju osobistości, którzy nie raz nas rozśmieszą do łez.Humor potęguje bezbłędny dubbing. Kay, jak to na fajtłapę przystało, przypomina swoją mową i barwą głosu skamlącego szczeniaka. Jedna z postaci, którą spotykamy, określa głównego bohatera mianem "kaczątka", a Griffitha "lwa". Cóż, życie jest takie niesprawiedliwe. Patrząc na Kaya, słyszysz jego głos. Najpierw w swojej głowie, później z głośników. Na początku szkoda mi było, że Regalia ma nie mieć polskiego dubbingu, ale jak usłyszałem ten angielski, zdałem sobie sprawę z tego, że w naszym rodzimym języku trudno by było przekazać te same wiadomości w ten komiczny sposób.
Dług to nie jedyny problem
Od strony technicznej nie napotkałem żadnych większych błędów, ale bolączką jest klatkowanie w pojedynczych sytuacjach, oraz nieco drętwe cutscenki. To prawdopodobnie wynika z silnika i wątpię, żeby udało się jakoś to naprawić. Oprócz tego, mój zawód nie pozwala mi przejść obojętnie obok niektórych bolączek związanych z UI/UX. Widać błędy powstałe prawdopodobnie w wyniku niewielkiego doświadczenia. Jest np. dużo zakładek w menu głównym, ale przez brak wyraźnego indykatora nie widać, w której aktualnie się znajdujemy.Brakuje też np. opcji sprawdzenia poziomu budnku z menu budowania - takich i mniejszych głupot jest niestety sporo. Fonty również zostały źle dobrane. Rozumiem, że zapewne zostały kupione i należało je wykorzystać, szkoda, że padło akurat na taki niepasujący (i niezbyt ładny) krój. Szkoda też, że zrezygnowano z animowanych avatarów w trakcie walk, które były jeszcze w demie na Pixel Heaven 2016.
Co ciekawe, w ciągu tych kilku tygodniu od premiery, Regalia była ciągle aktualizowana. I np. poprawiono kilka głupich rzeczy z interfejsu, dodano ikonki, zmieniono wygląda paru innych rzeczy. Np. rozbijając obóz w dungeonie polegli kompani automatycznie wypoczywali, ale po którejś kolejnej aktualizacji, musiałem samemu kliknąć na ikonkę odpoczywania.
Mimo to, podsumowując całokształt to kawał dobrej, całkiem unikatowej gry. Regalia: Of Men and Monarchs cieszy nie tylko oko amatorów, ale i fanów wymagających taktycznych RPG. Genialnie dobrany dubbing potrafi być nagrodą po kilkugodzinnych potyczkach, a do tego twórcy ciągle słuchają i naprawiają to i owo w interfejsie (a i podobno w samym balansie również). Zdecydowanie polecam zainteresować się polskim miszmaszem, ponieważ to jedna z lepszych gier gatunku. W dodatku jest to jedna z nielicznych gier tego typu na PC. Chyba że jesteście wyjątkowo zagorzałymi konsolowcami, a komputer służy wam jako maszynka do Facebooka - wtedy warto poczekać na porty na PS Vita i PS4. I ze względu na poziom trudności, to właśnie handheld Sony będzie idealnym sprzętem dla tej gry.
Bonus
Trudno sobie wyobrazić zapewne niektóre ze wspomnianych połączeń. Dlatego ruszam z kanałem YouTube! Od czasu do czasu będą się tam pojawiać gameplaye z moich nieumiejętnych przygód z różnego rodzaju gier. Na pierwszy ogień wrzucam bardzo długi gameplay z prawie całego drugiego rozdziału:Swoją drogą, ciekaw jestem, czy projektując okładkę twórcy celowo, czy tylko niechcący zainspirowali się okładką Kingdom Hearts 1.5 HD Remix...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz