Krótka historia o tym, dlaczego zawiodłem się Chase: Cold Case Investigations [3DS]

Grafika promocyjna gry Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories.

Tak to już musi być, że raz czymś jesteśmy zachwyceni, żeby nazajutrz dostać potężnego kopa w twarz innym produktem. Ostatnio wyraziłem swoje zadowolenie z wielu gier na sprzęty Nintendo, nawet pochwaliłem nieoczekiwanie dobry komiks The Superior Spider-Man. Dzisiaj muszę ponarzekać na Chase: Cold Case Investigations, exclusiva na 3DSa utrzymanego w klimacie detektywistycznych opowieści noire w klimacie seriali lat 70. Ekscentryczny główny bohater z nogami na biurku w zadymionym biurze. Kojarzycie? No, to wszystko się zgadza. Tylko, że ten tytuł nie jest dobry, i chyba następne odcinki tego nie zmienią.

Spuścizna

Gra miała być duchowym spadkobiercą gier Hotel Dusk oraz Last Window na Nintendo DS. Za Chase: Cold Case Investigations odpowiadają nawet ci sami ludzie, łącznie z reżyserem na czele, co może ucieszyć fanów. Taisuke Kanasaki podobno w ciekawy sposób wykorzystywał funkcjonalności konsoli przy swoich poprzednich grach, stąd sam również liczyłem na coś ciekawego. Niestety w żaden sposób nie mogę odnieść się do żadnego z tytułów reżysera, ponieważ jeszcze nie miałem przyjemności (?) w nie zagrać. Ale to już niedługo. Tymczasem, grając w najnowsze dzieło Japończyka nie mogłem uwierzyć ile razy zdążyłem zasnąć w trakcie gry i jak bardzo to wszystko jest nudne, mdłe i bez polotu.


Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories (taki podwójny podtytuł) to gra z gatunku visual novel, czyli coś w rodzaju interaktywnej książki. Szerzej opisywałem ten gatunek np. przy recenzji 999, z którą polecam się zapoznać – tamta pozycja jest przykładem, że tak pozornie nudna rozgrywka może być nader ciekawa. Niestety, Cold Case Investigations takie nie jest.

Wcielamy się w Shounosuke Nanase, zadufanego detektywa, który sprawia wrażenie człowieka bardzo bystrego i bardzo się z tego powodu wywyższającego. Poznajemy go w sytuacji, gdy, jak codziennie, siedzi w biurze paląc papierosy jeden za drugim i ma kompletnie gdzieś otaczający go świat. Towarzyszy mu Koto Amekura, jego asystentka, która niedługo prawdopodobnie dostanie załamania nerwowego, jeżeli sytuacja w firmie się nie zmieni – kobieta jest ciągle obrażana przez szefa, w dodatku nie ma nowych zleceń. Do czasu, kiedy pojawiamy się my – "gracz". Tajemniczy nieznajomy dzwoni do biura i mówi, żeby rozwikłać sprawę sprzed pięciu lat, która niesłusznie została zakończona ze statusem "wypadek". Asystentka czym prędzej próbuje przekonać detektywa, że to może być jednak racja i warto się temu przyjrzeć. Po kilku minutach snu rozmowy, Nanase zgadza się i zaczyna się...

Potworna nuda

Grałem tylko w kilka produkcji z gatunku visual novel, ale żadna z nich mnie nie nudziła. W przypadku  Distant Memories nie potrafiłem przestać ziewać, aż w końcu zasnąć. Cała "gra" polega na przewijaniu rozmowy co chwile obrażanej Koto i przemądrzałego Shounosuke. Od czasu do czasu będziemy musieli pokazać dokładnie te miejsce, które gra chce, żebyśmy pokazali na zdjęciu na ekranie dotykowym. No i jak wzywany jest świadek, to nadal jest tylko i wyłącznie przewijanie tekstu z krótkimi przerwami na podjęcie decyzji A/B. Jeżeli jednak zadamy złe pytanie/postawimy błędną odpowiedź, nic się nie stanie. Co prawda stracimy jedną z kresek z "paska HP", ale jest ich na tyle dużo, że trzeba po prostu spać nie patrzeć na ekran, żeby nie trafić ponownie tą dobrą. Tak, gra od razu nas zawraca do ostatniego pytania, jeżeli popełniliśmy błąd. Wtedy go nie popełniamy i idziemy dalej. Zero myślenia. Wszystko to można przejść nawet nie czytając tekstu. Tego nie da się przegrać.

Nawet w momencie, kiedy Nanase gada do siebie próbując rozwikłać połączyć fakty. Zadaje sobie pytania, ponownie z dwoma wariantami odpowiedzi. Wybierając zły, detektyw mówi do siebie coś w stylu "nie, tak nie może być". I wybieramy prawidłową odpowiedź. W żaden sposób nie wpływamy ani na rozmowę, ani na sytuację sprawy, ani na postaci. Dowiadując się różnych rzeczy zadając różne pytania, odpowiedzi powinny wpłynąć na całokształt, jak w prawdziwym życiu. Tutaj tego nie uświadczymy. Gra nie pozwoli ci popełnić błędu.

Rozgrywka jest po prostu spłaszczona do granic możliwości, a dialogi nieinteresujące. Chociaż podobają mi się te rozmówki w innym aspekcie – postaci mają charakter. Nanase wymądrza się jak tylko może i faktycznie poniża swoją asystentkę co chwilę, ma on swój charakter. Zachowano bohaterów takich jakimi się spodziewamy, żeby byli. Jest to nieco stereotypowe, ale to chyba jedyna rzecz w Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories z sensem. Fabuła nie szokuje, niemal od początku jest do przewidzenia. A ten "cliff hanger" na końcu? Meh. Do tego, przejście całości nie trwa dłużej niż 90 minut. Cena 24 zł wydawała mi się podejrzana, ale nie spodziewałem się czegoś tak małego i rozczarowującego.


Oprawa wizualna jest w porządku. Nasi bohaterowie to bardzo estetyczne dwuwymiarowe rysunki delikatnie się animujące. Muszę przyznać, że to mi się akurat podobało. Mdłe tła nie robiły wrażenia, ale bohaterowie, w każdym niemal aspekcie, już tak. Są ładnie narysowani, a te skromne ruchy są takie, jakie oczekiwałbym po poważnej produkcji – subtelne, przemyślane, nadające głębi i charakteru ludziom, których widzimy. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o oprawie audio. Już dawno nie grałem w nic, co by miało tak denerwującą muzykę. Ciągle to samo, zapętlone i kompletnie nie pasujące. Jeżeli to jest klimat noire, to ja dziękuję. Mogę się nie znać w takim razie.

Odcinanie kuponów

Chase: Cold Case Investigations - Distant Memories prawdopodobnie będzie grą podzieloną na odcinki i zakończenie tego pierwszego dobitnie to sygnalizuje swoim zakończeniem. I ta odcinkowość najmniej mi przeszkadza z tego wszystkiego. Ale chyba nie chcę być świadkiem tego serialu. Pilot zawiódł mnie niesamowicie. Fabuła oczywiście może nabrać tempa i dodać niezłe twisty, nie przeczę. Ale przecież nie zmieni to rozgrywki. Nadal będę patrzeć się na zbyt zbliżone twarze bohaterów kiedy to obrażają się nawzajem, albo klikał przypadkowe opcje wyboru, które nie mają znaczenia na dalszy rozwój wydarzeń. Jestem potwornie zawiedziony i zaniepokojony. Dosłownie tydzień przed sprawdzeniem tej gry, w końcu kupiłem sobie Hotel Dusk, na którego czaiłem się już pewnie dwa lata. Jeżeli te gry naprawdę są do siebie tak zbliżone, być może dokonałem jednego z najgorszych zakupów do tej pory. Możliwe, że już niedługo poznamy prawdę...

Jeżeli nie lubicie gier z gatunki visual novel, ale chcielibyście się przekonać jakie one są, omijajcie Cold Case Investigations szerokim łukiem, a lepiej zapoznajcie się np. z serią Zero Escape. Jeżeli lubicie opowieści detektywistyczne, raczej zawiedziecie się pierwszym fragmentem tej. Jeżeli lubicie tego typu gry, prawdopodobnie po prostu zaśniecie w trakcie przewijania kolejnych stron tekstu.

Grę do recenzji dostałem od Nintendo Polska. Dzięki!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz