Nikt nie ucieknie: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors [NDS]


Logo 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors

Visual novel To dość specyficzny gatunek gier, w którym interakcja jest ograniczona do minimum, a całość polega na przekazaniu pewnej historii. Porównać to najłatwiej do multimedialnej książki, gdzie prawie wszystko jest przekazane nie tylko za pomocą słów, ale również obrazków. Postaci się ruszają, mówią. Gracz, czyli czytelnik, ma wpływ na rozwój wydarzeń sterując głównym bohaterem, chociaż pole manewru zawsze jest bardzo ograniczone. Najczęściej trzeba będzie wybrać odpowiednią odpowiedź lub rozwiązanie zagadki, więc nie ma tu mowy o otwartym świecie. Fabuła w takich wypadkach jest nieliniowa, a konkretna decyzja ma wpływ na rozwój wydarzeń. 999 korzysta z tychże elementów i robi to znakomicie.

Nie przepadam za grami typu visual novel, a na 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors trafiłem zupełnie przypadkiem. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że to gra z solidnie zbudowaną fabułą, trzymającą w napięciu intrygą i oryginalnym podejściem do sprawy. Było też dla mnie coś nowego, innego. Jako, że zbliża się premiera Zero Time Dilemma, postanowiłem przypomnieć sobie na łamach tego bloga poprzednie dwie odsłony serii. To bardzo dobre gry, które wciągnęły mnie na długo i zmieniły spojrzenie na tego typu produkcje. Za tą serię odpowiedzialny jest Kotaro Uchikoshi z Chunsoft.

Głównym bohaterem jest Junpei. To dwudziestoletni chłopak, uczeń. Poznajemy go, kiedy się budzi w dziwnym pomieszczeniu. Co prawda widzi je pierwszy raz w życiu, nie może się oprzeć wrażeniu iż wygląda ono jak kabina pasażerska na statku. Nie wie co tam robi, ani w ogóle jak tam się znalazł. Dzięki takiemu rozwiązaniu po części zaczynamy utożsamiać się z protagonistą. Nie dlatego, że to właśnie nim sterujemy i "czytamy w myślach", ale również dlatego, ponieważ zupełnie nagle i bez przyczyny znajdujemy się po środku czegoś, z czym nigdy nie mieliśmy wspólnego. Gra daje nam chwilę na zapoznanie się z nową sytuacją, dosłownie. Długo nie trzeba było czekać na początek akcji, gdyż do pomieszczenia zaczęła się wlewać woda. Duża ilość wody. Tutaj zaczyna się tryb „escape”, jedyny, całkowicie interaktywny moment gry. Znajdujemy się w pomieszczeniu, które napełnia się wodą. Mamy teraz prawie pełną dowolność w sterowaniu postaci. Wybierając konkretny przedmiot, przechodzimy w interakcję z nim, np. otwieramy szafkę. Jednakże, wydostanie się z pomieszczenia nie jest takie proste. Musimy rozwiązać pewną zagadkę, aby te drzwi się otworzyły. Znajdujemy szereg przedmiotów, które w pewien sposób mają nam pomóc w klepywaniu odpowiednich haseł lub ciągów cyfr.

Po przejściu pierwszego testu poznajemy innych złapanych do pułapki. Jest w sumie 9 osób, i wszystkie mają dziwne zegarki wyświetlające jedną cyfrę, z tą różnicą, że na każdym z nich jest inna. W przypadku Junpeia, jest to 5. Ale… nikt nic nie wie. Wszyscy pamiętają tylko jedno – biały dym i zakapturzoną postać w masce przeciwgazowej. Każdy z bohaterów na potrzeby gry zyskuje przydomek. Nikt sobie nie ufa na tyle, żeby podawać swoje prawdziwe imię. Ku uciesze protagonisty, jest jedna znajoma twarz, Akane Kurashiki. Sympatia z dziecięcych lat.

Wyobraźmy sobie ten chaos i dezorientację. Na domiar złego, z głośników słychać głos jeszcze jednej osoby.. Przedstawia się jako Zero i jest twórcą tej gry. Znajdujemy się na statku. Za 9 godzin zatonie. Cała zabawa polega na tym, że mamy się po prostu wydostać do tego czasu, inaczej po prostu zginiemy. Zasady są równie proste. Na niektórych drzwiach są napisane cyfry, również od 1 do 9. Aby się stąd wydostać, musimy odnaleźć drzwi z cyfrą 9. Aby odnaleźć te drzwi, trzeba pokonać serie innych zagadek z innych pomieszczeń. Przez każde drzwi może przejść co najwyżej od 3 do 5 osób, jednakże suma cyfr na ich zegarkach musi być równa cyfrze na drzwiach. Jeżeli suma daje liczbę z dwoma cyframi, je również sumujemy. Dla przykładu: 4+5+6 =15. 1+5=6. Bohaterowie oznaczeni jako 4 i 5 i 6 mogą przejść przez drzwi z numerem 6. Złamanie zasad kończy się karą. Tą karą jest śmierć.

Konstrukcja bohaterów oraz fabuła to najmocniejsze punkty gry.. Każda z postaci jest zupełnie inna, bardzo charakterystyczna, wygląd, który doskonale łączy się z ich psychiką. Każda z postaci jest unikalna, bardzo wyrazista. Innymi słowy są prawdziwi i niejeden tytuł może zazdrościć tego aspektu 999. Aż szkoda, że nie słyszymy prawdziwych głosów a jedynie pikanie literek przewijanych na ekranie.

Tak naprawdę tylko tyle mogę zdradzić, to jest sam wstęp. Ponieważ jest to visual novel, wszystko tak naprawdę opiera się tylko o fabułę, stąd ciężko cokolwiek więcej powiedzieć o innych aspektach gry. Sposób poprowadzenia historii zasługuje na medal. Tak naprawdę do samego końca nie wiemy co, kto i dlaczego. Nie wiemy nic. Część rzeczy wyjaśnia prawdziwe zakończenie (tzw. true ending, wszystko zaś wyjaśnia autor na stronie gry). Tak, w grze mamy kilka zakończeń, w zależności od naszych wyborów, historia kończy się inaczej i nie brakuje tu złych zakończeń (moje pierwsze zakończenie było właśnie takie). Każda decyzja ma swoje skutki, ale nigdy nie da się przewidzieć jakie one będą. Aby odblokować je wszystkie, trzeba przejść ten tytuł pare razy, ale nie bójcie się, można pomijać kwestie, które już czytaliśmy. Oprawa graficzna jest "skromna". Co prawda tła pomieszczeń są w 3D, ale postaci to na szczęście dość ładne sprite'y. Muzyka... Po prostu jest. Słyszymy tylko jakieś „nastrojowe buczenie”. Zapomnijcie o ambitniejszych utworach jakiejkolwiek maści. Wszystko ma nadać klimatu tajemniczości, niepewności oraz wiszącej w powietrzu śmierci, czasami się to udaje. Niejednokrotnie atmosfera robi się tak gęsta, aż można by ją kroić nożem, ale i tak nie zmienia to faktu, że muzyka w 999 jest mdła i nudna, kompletnie się nie wyróżnia. Często tak naprawdę równie dobrze mogłoby jej w ogóle nie być.

999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors, jest grą z gatunku visual novel, jednakże na tle konkurencji wyróżnia się bardzo oryginalną i dojrzałą historią. Mamy tutaj do czynienia z „grą w grze” w klimacie thrillera, a nawet horroru psychologicznego. Bohaterowie są wyraziści i oryginalni. Mimo swej statyczności, nie brak tutaj niespodziewanych zwrotów akcji, a kilka zakończeń zachęca do ponownego przechodzenia. Jest to nawet konieczne, aby poznać ten jedyny "szczęśliwy" finał. Wszystko ma swoje konsekwencje, czego ten tytuł również się trzyma przez cały czas. Polecam wszystkim, choć zdaję sobie sprawę, że jest to gra przede wszystkim dla fanów gatunku. Ludzie lubiący niecodzienne historie, genialnie poprowadzone, również powinni się skusić. 999 to porządny kawał porządnej intrygi. Podchodziłem do tej gry sceptycznie, nie spodziewałem się tak naprawdę niczego. W moim przypadku okazało się to być jedno z najmilszych zaskoczeń w 2010 roku, kiedy zagrałem w tę pozycję pierwszy raz. Zdecydowanie odradzam zaznajamianie się z następnymi odsłonami serii bez 999. Każda część jest ze sobą mocno powiązana  i dużo traci się nie znając wydarzeń z poprzedników. Pomimo, iż pierwsze Zero Escape wyszło na Nintendo DS tylko w Ameryce i Japonii, bez problemu uruchomicie ją na 3DSach dzięki kompatybilności wstecznej oraz braku blokady regionalnej na gry na tą konsolkę. Mało tego, teraz pierwsze 999 jest dostępne również na sprzęty z iOSem w poprawionej wersji.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz