Prezentacja nowego wydania Życia i Czasów Sknerusa McKwacza


Egmont zrobił nie lada niespodziankę fanom przygód najbogatszej kaczki świata. Z okazji 70-lecia powstania postaci Sknerusa McKwacza dostaliśmy wydanie zbiorcze jego podróży do skarbca wypełnionego mamoną. Już kiedyś polecałem wam ten komiks, ale nie widzę przeszkód, żeby zrobić to jeszcze raz. Tym bardziej, że teraz zdobycie wydania zbiorczego Życia i Czasów Sknerusa McKwacza jest nieco łatwiejsze, choć niekoniecznie tańsze. Ten wpis to będzie szybki pokaz, prezentacja komiksu i omówienie kilku jego cech.

Przepraszam, ze dopiero teraz, ale Poczta Polska zapomina nawet o swoich zaniżonych standardach. Tak więc zamiast dostać komiks w dniu premiery, czyli 8 grudnia, dostałem go dopiero dzisiaj, we wtorek dwunastego grudnia. No, ale diss poczty zostawmy na kiedy indziej, bo to nie ta instytucja dzisiaj powinna być głównym bohaterem.

Najnowsze wydanie ma twardą grafitową okładkę z tłoczonymi na srebrno literami. Wielki tomiszcz ma 446 błyszczących stron i jest nieco większy niż A4 – co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo spodziewałem się raczej tomu wielkości encyklopedii lub przynajmniej Hyrule Historia. Tymczasem Życie i Czasy Sknerusa McKwacza na długość i szerokość jest niewiele większy od starszego wydania z miękką okładką.



W środku znajdziemy oczywiście kompletną historię pierwotnego wydania, czyli 12 rozdziałów Życia i Czasów... oraz kilka historii uzupełniających, a są to:

  • Kowboj kapitanem,
  • Stróż prawa z Pizen Bluff,
  • Więzień Doliny Białej Śmierci,
  • Dwa serca w Jukonie,
  • Spryciarz z Panamy,
  • Ostatnia podróż do Dawson,
  • Czy to jawa, czy sen?

Łącznie daje to 19 komiksów. Mocno dziwi tu brak Pierwszej dziesięciocentówki, komiksu, który jest jednak dość istotny dla historii (ma nawet numer 0) i stanowi jedno z najbogatszych uzupełnień. Szkoda również, że to kolejne wydanie, w którym zabrakło Skarbu Holendra. Po cichu liczyłem też na Koronę Krzyżowców i List z domu, ale również zdawałem sobie sprawę z tego, że to marzenie ściętej głowy. Szkoda, bo to również byłoby nie tylko świetne uzupełnienie, ale i również genialne zakończenie historii Sknerusa.


Biorąc pod uwagę (nie tylko) te braki oraz to, że Ostatnia podróż do Dawson została ucięta w połowie, daleko mi do stwierdzenia, że w końcu dostaliśmy wydanie kompletne Życia i Czasów.... I nie jest to błąd drukarski, że w moim egzemplarzu zabrakło ileś stron – te numerowane są prawidłowo, a szczególnie boli to biorąc pod uwagę cenę okładkową – aż 99,99 zł. Jak więc mogło tak się stać? Trudno mi tutaj gdybać, te wydanie jest podobno na podstawie identycznego wydania norweskiego. Nadal nie widzę powodu, żeby komiks ten prezentować tylko w części, ale co my tu teraz możemy.

Oczywiście nie oczekuję, żebyśmy dostali kompletne wydanie z każdą historyjką Sknerusa narysowaną przez Dona Rosę. Ale jednak spodziewałem się tych bezpośrednio związanych z jego przeszłością. Fakt, że było ich sporo, ale od tego właśnie są wydania zbiorcze.


Przyjrzyjmy się szczegółom. Pierwsze co mi rzuca się w oczy to znacznie żywsze kolory, tam gdzie faktycznie zostały podbite – bo praktycznie całość została przekolorowana. Jest też inne tłumaczenie względem oryginału. Mi te zmiany nie przeszkadzają jakoś bardzo... Ale fani przyzwyczajeni do wydania z 2000 roku, będą musieli przeżyć nie lada szok. Dodatkowo przed każdym rozdziałem jest komentarz w formie krótkiego artykułu od samego Dona Rosy – te jako jedyna rzecz z zawartości nigdy nie została wydana po polsku do tej pory.



Z powyższego wpisu mogłoby wynikać, że jest to wydanie wyjątkowo niekompletne i wręcz nie warte swych pieniędzy. Owszem, jestem dość negatywnie zaskoczony niektórymi aspektami najnowszego druku Życia i Czasów... Nie powiem jednak, że koniecznie trzeba je skreślić. Komiks ten to przede wszystkim genialna opowieść, z którą warto się zapoznać niezależnie od płci, wieku czy statusu. Niezwykle inteligentna historia z morałem jest czymś, czego brakuje w takich typowo masowych produktach, co widzimy na co dzień w grach, komiksach czy filmach. Życie i Czasy Sknerusa McKwacza warto poznać w każdej formie i jeśli akurat do tej pory nie mieliście okazji, żeby to zrobić... em, no to już macie.


Dla posiadaczy poprzednich wydań to faktycznie może być trochę kulawe wydanie. Takich najbardziej mogą zainteresować nigdy nie wydane do tej pory artykuły przed każdym rozdziałem, bo całą resztę widzieli już czy to w lepszej, czy gorszej formie. Ale na pewno tańszej, swego czasu przynajmniej. Chyba, że jak to na kolekcjonerów przystało, chcą posiadać coś (kolejnego) ładnego na półce – bo wydanie z 2017 roku prezentuje się pięknie na takowej.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz