Sknerus McKwacz Dona Rosy – moja inspiracja do życia


Komiksy już jakiś czas temu stały się dziełami sztuki i moim zdaniem zasługują na to bardziej niż niejeden np. dadaistyczny twór. Sztuka współczesna stała się bardzo "płynna", wielu artystów wciska nam gówno twierdząc, że to wyższa kultura, a tym samym śmiejąc się z naszej inteligencji. Mam wrażenie, że komiks, który jest tworem jak najbardziej współczesnym (przynajmniej w tej formie w jakiej go znamy), nie jest taki bezczelny. Rysownicy komiksów bardziej szanują swoich czytelników, choć może się to wydawać dziwne i nie do pomyślenia. Te medium rozwija się szybciej niż inne, dzięki rozwojowi technologicznemu oraz dobie internetu. Każdy może stać się twórcą komiksowym marząc o wielkiej sławie. Oczywiście, nikt nie jest bez grzechu, bo rynek coraz częściej jest zalewany różnego rodzaju fanowskimi crapami, które są dość szybko zapominane w odmętach internetu. Sam takich unikam w celu ograniczenia sobie negatywnych wrażeń i zwątpienia w ludzkość. Są jednak zdolni pasjonaci, którzy właśnie dzięki własnemu uporowi stworzyli coś niesamowicie dobrego, ostatecznie stając się ikonami branży i wciągnięci w oficjalne szeregi wydawnictw. Patrząc na jego późniejsze komiksy, trudno uwierzyć, że i Don Rosa był takim fanatykiem marzącym o rysowaniu. Dla mnie ostatecznie stał się człowiekiem, dzięki któremu spojrzałem inaczej na swoje życie.

Don Rosa na Dragon Con, zdjęcie z 2009 roku. Źródło.

Don Rosa to Amerykanin włoskiego pochodzenia. Urodził się 29 czerwca 1951 roku w Louisville, gdzie również dorastał i uczył się. Don rysował od samego początku swego istnienia, chociaż początkowe rysunki nie wróżyły kariery. Były to stickmeny, które były tylko pretekstem do opowiedzenia pewnej historii – najważniejszego elementu całości według Rosy. Mijały lata, Don Rosa rysował coraz lepiej, historie były coraz dojrzalsze, co zaowocowało Nagrodą Eisnera za jego najsłynniejsze dzieło, Życie i czasy Sknerusa McKwacza. To w jaki sposób twórca przekazał życiowe wartości jest trudne do opisania i zdaję sobie sprawę z mojego nieporadnego zachwycania się i twórcą i komiksem. Te historie to geniusz nie tylko rysunkowy, ale i fabularny. Możecie kręcić nosem, że patrzę pewnie przez okulary nostalgii i nie jestem obiektywny... Odpowiadam: opinia zawsze jest subiektywna, a pierwszy raz w życiu przeczytałem wyżej wymieniony komiks niecałe półtora roku temu... Czyli jako stary koń przed niezłym zakrętem życiowym. Dlatego też, to bardzo ważny dla mnie wpis, długo się zbierałem do jego napisania. Nie musisz zachwycać się od razu razem ze mną, ale będzie mi miło jeśli dotrwasz do końca.


Niezwykle magiczna historia, jaką stworzył Don Rosa opowiada o młodzieńczych latach Sknerusa McKwacza, jego podróżach i drodze do bogactwa. Sknerus pochodzi z biednej szkockiej rodziny, w dodatku mającej na głowie zadłużony zamek odziedziczony po przodkach. Nie jest możliwe utrzymanie go teraz, więc kaczory mieszkają w Glasgow i ledwo wiążą koniec z końcem. W tym momencie główny bohater obchodzi swoje dziesiąte urodziny, na które dostał... zestaw pucybuta. Niestety, takie to czasy - rezygnacja ze szkoły i ciężka praca jest w stanie pomóc rodzinie. Niewiele czasu minęło, aż stało się jasne, że Sknerus marnuje swój talent tutaj. Potrzebny mu większy rynek z możliwościami – czas wyjechać do Ameryki! Oczywiście cały komiks nie ogranicza się do pobytu tylko na tym kontynencie, ale to na nim Don Rosa skupił się najbardziej. Młody Sknerus został nam przedstawiony jako niezwykle charyzmatyczny i biorący sprawy w swoje ręce kaczor. Tylko dzięki własnemu uporowi dotarł do takiego bogactwa, jakie posiada.  Nauczyło go to szacunku dla pracy, ale i całego życia. Po wielu latach podróży i nieudanych biznesach, bogactwo Sknerusowi przyniósł samorodek ze złota. Don Rosa nie boi się przekazywać trudnych wieści i tematów. Życie i Czasy Sknerusa McKwacza nie szczędzi głównego bohatera w każdej historii serwując mu psychiczny cios w dziób. Kaczor nie ma szczęścia do pieniędzy. Cokolwiek zarobi – zostanie okradziony lub będzie musiał wszystko poświęcić, co wzbudza co raz większe politowanie u czytelnika. Jednakże, to w jaki sposób Don przekazuje te fatalne wieści jest tak abstrakcyjny, aż niemożliwy do powielenia przez innych. W wyniku tylu nieszczęśliwych (?) przygód, Sknerus traci swoją rodzinę. Również Don Rosa jako pierwszy zasugerował śmierć rodziców Hyzia, Dyzia i Zyzia.


Piękne w komiksach Dona jest podejście do świata przedstawionego. Tak naprawdę podziwiamy tam prawdziwą normalną Ziemię, żadne światy alternatywne, czy całkowicie zmyślone. Oczywiście zostały do tego dodane wymyślone lokacje (takie jak Kaczogród), ale nadal mamy tu do czynienia z naszym światem wzbogaconym o antropomorficzne wersje różnych zwierząt. Dzięki temu, Skenurosowi udało się zwiedzić wszystkie znane nam kontynenty, szukając co raz to nowych pomysłów na zarobek. Wszystko to jest bardzo uczuciowe i niezwykle magiczne. Jeśli nigdy nie czytałeś komiksów, zastanawiasz się czy w ogóle warto – zacznij właśnie od tego dzieła. Życie i czasy Sknerusa McKwacza to moim zdaniem idealny punkt startowy dla własnej przygody z komiksami. Historia ta prawdopodobnie porwie cię już po kilkunastu stronach, nie jest trudna do zrozumienia. Jest bardzo prosta, ludzka, prawdziwa i można z niej wyciągnąć bardzo dużo wniosków.

Zatrzymaj się na chwilę. Spójrz na powyższy rysunek. Czy już jest Ci smutno? To jest właśnie siła rysunków Dona Rosy.

Ale przecież Don Rosa nie narysował tylko historii młodego Sknerusa. W swoim życiu mistrz narysował 92 komiksy dla Disneya, z czego Życie... można potraktować jako pełnoprawny prequel wydarzeń, które mają miejsce w zeszytowych Kaczorach Donaldach. Piękny styl artystyczny rysownika jest również moją inspiracją w życiu zawodowym. Rysunki Dona są niezwykle dokładne i szczegółowe, a przygaszone kolory oddają klimat opowieści. Sposób przedstawienia smutnych wieści jest czymś nie do powtórzenia przez innych. Niesamowite jest również to, jak Don Rosa łączy wszystkie swoje komiksy. Zawsze w jego historiach skarbiec Sknerusa jest na wzgórzu. To Don Rosa ujednolicił strój kaczora, dając mu czerwony płaszczyk. Pokazał dlaczego Sknerus musi nosić okulary i w jaki sposób stracił rodzinę. Mało tego, jego komiksy mają rozmach, są pełne przygód, nie raz wybuchów. Rosa wyprzedził nawet swój czas, tworząc komiks o podróżowaniu we śnie, 10 lat przed Incepcją. Komiksy Rosy to zupełnie "inna liga", niż pozostałych rysowników Disneya, b iorąc na przykład Kaczor Donald Wydanie Specjalne 6/29 "Dzielni Rycerze". Są tam 3 komiksy: Korona Krzyżowców, Rycerz pamięta, Sknerus wraca do domu. Pierwszy i ostatni są  autorstwa Dona. Są bezpośrednio połączone ze sobą, czytanie jednego bez drugiego nie ma większego sensu, również przeczytanie ich bez znajomości Życia i czasów Sknerusa McKwacza nie jest specjalnie dobrym pomysłem. Ale pełno w tej historii zagadek (prawie jak The Legend of Zelda), oraz historii Templariuszy (!). Inni twórcy nie trzymają tak wysokiego poziomu. Drugi z wymienionych komiksów, z rysunkami Massaroliego nie jest nawet w kilku procentach tak dobry, jak dwa pozostałe. To zwykła, głupiutka historyjka dla dzieci bez większego morału. Kolorowa, którą łatwo się czyta. Pod pewnym względem, komiksy Dona są wręcz mroczne i nie do końca przeznaczone dla dzieci. I wiem co mówię, ponieważ sam to kiedyś przeżyłem. Jako dziecko nie czytałem Życia... , ale miałem pierwszy tom Komiksów z Kaczogrodu, kompilację kilku komiksów Rosy z zalążkiem historii Sknerusa. Bardzo dużo rzeczy z niego zwyczajnie nie rozumiałem. Historia była jakaś taka poważna, mało śmieszna. Nie doceniłem tych komiksów w ogóle, niedługo później pozbywszy się ich. I owszem, te historie nie były równie dobre jak główna oś wydarzeń z Życia, ale są znacznie lepsze niż je zapamiętałem z lat szczenięcych. Byłem zbyt młody, żeby to do mnie trafiło, miałem wtedy 8 lat.  Komiksy Dona Rosy są po prostu zaskakująco prawdziwe i dorosłe. Oczywiście są momenty będące czystą fantastyką, jak np. "tresowanie" lwa własnym krzykiem lub podróż kosmiczna, ale to raczej "dodatek" specjalnie dla najmłodszych.


Powstał nawet album muzyczny zainspirowany historią młodego Sknerusa. Producentem jest fiński muzyk Tuomas Holopainen, natomiast sam mistrz rysunku stworzył grafikę okładkową. Dzięki dobrodziejstwom Internetu, album ten jest dostępny do odsłuchania za darmo na Spotify. Music Inspired by the Life and Times of Scrooge z całą pewnością nie przypadnie każdemu do gustu, co chyba jeszcze bardziej identyfikuje te utwory z materiałem źródłowym.

Przygody młodego Sknerusa McKwacza nie inspirują mnie do pogoni za bogactwem. Nie każą wsiadać w najbliższy rejs do Ameryki, nie chcę poszukiwać złota. Chcę poszukiwać szczęścia, zaś Don Rosa dał mi pewien kierunek. Chodzi o szacunek do własnego życia, doceniania tego co się ma. Sknerus nigdy się nie poddawał, chociaż ciągle życie płatało mu figle. Ciężka praca nad samym sobą jest w stanie pomóc nam w trudnych chwilach. Podejście do życia samego rysownika jest godne podziwu. Pomimo wielu kłopotów, a nawet depresji, wytrwale kontynuował tworzenie kaczych opowieści. Niestety, w 2012 roku Don Rosa zrezygnował z pracy z Disney Comics. Nigdy więcej już nie zobaczymy nowej historii spod ołówka mistrza. Powody były różne, ale tym najważniejszym był sam pracodawca, ale to nie pierwszy raz braku porozumienia. Wydawca zmieniał bez wiedzy artysty kolory w komiksach, zabraniano też podawania wieku bohaterów, czy też poruszania historii na temat zapomnianych bohaterów. Rosa, np. sam się zaoferował, żeby narysować historię śmierci matki trzech siostrzeńców, niestety z nikłym skutkiem. To smutny koniec pięknej historii, ale trzeba przyznać, że Don Rosa zasłużył na odpoczynek po czterdziestu latach pracy. Mistrzu, w Twoje urodziny składam Ci najserdeczniejsze życzenia, szczęścia i pomyślności. Życie rzucało Ci kłody pod nogi, teraz możesz w końcu odpocząć. Wykorzystaj ten czas wolny najlepiej jak potrafisz, bądź dalej niesamowity i pełny dobrej energii. Wszystkiego najlepszego!

2 komentarze :

  1. No bez przesady, wielu zaczynało od tych "fanowskich crapów" żeby potem się wyrobić. Choć fakt, niektórzy od 10+ lat pozostają w tym samym miejscu, czasem to wręcz przeraża :)
    Czytałam magazyn Kaczor Donald od kiedy tylko nauczyłam się czytać i już wtedy zauważyłam, że komiksy Rosy się wyróżniały - tematyką, mimiką, detalami. Fajnie też, że powstało ich więcej niż te dwie-trzy historyjki, które tam mogłam przeczytać :)
    Wydaje mi się, że Twój zachwyt jest trochę przesadzony, zwłaszcza to zjeżdżanie innych komiksów, z założenia gorszych od tych najdoskonalszych, ale w sumie to rozumiem, bo raz, że sama tak mam z ulubionymi rzeczami, a dwa, że faktycznie Rosa tworzył rzeczy wybitne. Trochę szkoda, że zabronili mu ruszać Delli i jej nigdy niepokazanego męża, ale z drugiej strony rozumiem wydawcę bojącego się kontrowersji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ogólnie Rosa nie jest za bardzo doceniony, co on sam zauważył już w wywiadach lub na stronie z powodami odejścia. Oczywiście ma swoją rzeszę fanów, ale wydaje się być ona znacznie mniejsza od hejterów i tego szczerze nie rozumiem. Wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, kiedyś nie lubiłem jego komiksów, nawet celowo unikałem ich w zeszytach... żeby teraz tego bardzo żałować. Akurat w zeszłym roku widać bardzo potrzebowałem takiej twórczości. Bardzo mi to pomogło i otworzyło oczy na wiele spraw. To po prostu komiksy bardzo specyficzne, inne niż pozostałych rysowników Disneya - moim zdaniem znacznie lepsze.

      Usuń