Nikt nie ucieknie 2: Virtue's Last Reward [3DS]

Oficjalna grafika promocyjna Virtue's Last Reward. Źródło.

Zdziwiłem się, kiedy dowiedziałem się o planach sequela 999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors. Gra nie sprzedała się wyjątkowo dobrze, ale okazała się być sukcesem na tyle wystarczającym, aby powstała kontynuacja.  I nie musicie się obawiać, że to odcinanie kuponów lub sequel na siłę. Przez swój mały sukces narodziła się seria trylogia Zero Escape.  Widać, Chunsoft spodziewał się całkiem niezłych wyników sprzedaży po drugiej części – wydano nawet specjalne OVA będące prequelem wydarzeń z Virute's Last Reward, zaś sama gra jest znacznie bardziej rozbudowana od poprzednika. Zgodnie ze złotą zasadą, wszystkiego powinno być tu więcej, powinno być to ładniejsze i lepsze.

Zachęcam do zapoznania się ze wspomnianym OVA choćby pod tym linkiem. Napisy są mojego autorstwa.

Gra ponownie jest z gatunku visal novel połączonego z zagadkami. Oznacza to, że rozgrywka dla fana poprzedniczki nie zmieniła się praktycznie ani trochę – nadal mamy w rękach interaktywną książkę z narracją pierwszoosobową. Gracz ma wpływ na decyzje tylko głównego bohatera, i jak to w książkach bywa interakcja jednak jest ograniczona do minimum. Chodzi głównie o podjęcie jakiejś decyzji lub rozwiązanie zagadki. Rozbudowana fabuła jest konikiem Virtue’s Last Reward. Drzewko decyzji jest ogromne, a i tak w trakcie gry jeszcze odblokowujemy konkretne scenki. Autorzy poszli na rękę graczom i udostępnili w grze coś takiego jak „flow chart”. Element ten jest dostępny przez całą grę i możemy go wybrać w dowolnym momencie. Jakie są skutki? Naprawdę, za każdym razem inne. Ponad dwadzieścia zakończeń, o których mowa w zwiastunie to nie przechwałki. Tam naprawdę każde zakończenie jest inne. Ze względu na to, że jeszcze dodatkowe elementy się odblokowują w trakcie, tak naprawdę nigdy nie możemy mieć pewności, że to akurat teraz zaraz nastąpi koniec i jak on będzie wyglądał. Podobnie jak i 999, tak samo jej sequel zaskakuje co krok. Niestety, nie mogę wam wiele powiedzieć, bez zdradzania istotnych elementów. Głównym bohaterem jest zwyczajny 21-letni student o imieniu Sigma. W odróżnieniu od Junpeia zdążymy go poznać jeszcze w normalnych warunkach, przed rozpoczęciem gry o życie. Szczęśliwiec wracał późną nocą z uczelni do domu. Jak się wszyscy domyślamy, spóźni się trochę na kolację. Sigma budzi się w niewielkim pomieszczeniu, które na pierwszy rzut oka przypomina windę. Nie jest to jednak zwyczajna winda, znajduje się tutaj dziwne urządzenie, które z niewiadomych na razie przyczyn nie chce się uruchomić. Ale to nie wszystko. Nie jesteśmy tu sami. Oprócz Sigmy w windzie jest jeszcze jedna osoba – Phi. Młoda dziewczyna z białymi krótkimi włosami. Sprawia wrażenie osoby ponurej, zamkniętej w sobie, jednak bardzo inteligentnej. Zna łacinę oraz potrafi szybko analizować daną sytuację i z niej wybrnąć. Oboje mają na ręku dziwny zegarek. Wyświetla tylko cyfrę 3 oraz słowo „pair”. Nie da się go zdjąć, przyciski nie reagują. Rolę twórcy tej "zabawy" odgrywa cyfrowa wizualizacja gadającego królika: Zero III. Podobnie ja poprzednio, naszym tutorialem jest wydostanie się z pierwszego pomieszczenia, a następnie zapoznanie się z innymi uczestnikami gry.

Wszyscy, którzy się tu znajdują są zmuszeni do zagrania w Nonary Game: Ambidex Edition, a zasady są proste. Każdy zegarek wyświetla liczbę punktów danego gracza. Aby się stąd wydostać trzeba zebrać 9 punktów. Gracz, któremu się to uda, zyska prawo do wyjścia przez drzwi z wielką dziewiątką. Szkopuł jest taki, że otwierają się one tylko raz. Zbieranie punktów jest równie proste. Pary muszą utworzyć grupy z solo tak, aby ich kolory zgadzały się z kolorem drzwi, przez które przechodzą. Przykładowo, aby przejść przez żółte drzwi, czerwona para musi utworzyć grupę z zielonym solo. Oznacza to, że przez drzwi mogą przejść tylko 3 osoby, nie może być ich ani więcej, ani mniej. Dalej trafiamy do pomieszczania, z którego aby się wydostać, trzeba rozwiązać zagadki. Przy okazji odnajdziemy tam masę podpowiedzi i innych przydatnych przedmiotów, jak np. mapa lub leki. Po powrocie z zagadkowych pomieszczeń, para wchodzi do jednej windy, solo do drugiej. Tutaj zaczyna się część „ambidex”. Przy wspomnianej wcześniej tajemniczej maszynie zawodnicy głosują czy są „za” czy „przeciw” swojemu partnerowi. Jeżeli wszyscy zagłosują „ally”, wszyscy dostaną 2 punkty. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie ufają sobie i wszyscy zagłosują „betray”, nikt nic nie zyskuje. Ale można również stracić punkty w tej zabawie. Przykładowo, jeżeli para głosuje „ally”, a solo „betray”, ten drugi zyskuje 3 punkty, para zaś traci aż 2. Jeżeli u kogoś suma punktów wyniesie 0, zostanie on ukarany śmiercią.

Wiem, że same zasady mogą wydawać się skomplikowane, jednak jeśli przeczytacie je powoli oraz obejrzycie Anime Promo, powinno się nieco rozjaśnić w waszej głowie. Oczywiście nic się nie równa ze spróbowaniem tego samemu. Nie mówię tutaj o organizowaniu Nonary Game w prawdziwym życiu, ale o zagranie w tą edycję wirtualną. Warto, ponieważ historia jest naprawdę dojrzała i bardzo zakręcona. Wiele rzeczy nie zostało wyjaśnionych, a to z powodu trzeciej części wieńczącej całą trylogię. Kiedy wejdziemy na oficjalną stronę i ponownie zajrzymy do sekcji pytań i odpowiedzi, tym razem wiele z pytań odpowiedzi jeszcze nie ma. Trzecia część jest w produkcji i to w niej wyjaśni się wszystko i przypuszczam, że trzeba będzie znać wydarzenia z poprzedniczek. Na podobny problem cierpi Virtue’s Last Reward. Gra jest świetna pod warunkiem, że znamy poprzednie wydarzenia. Parokrotnie jest wspominka i poprzedniej Nonary Game oraz wydarzeniach, które działy się pomiędzy obiema. Aby bawić się w pełni wypadałoby znać historię w 999.

Niestety zmienił się trochę klimat gry. Virute's Last Reward nie straszy tak jak 999. Poprzednia część miała to do siebie, że gracz nigdy nie wiedział co go spotka w następnym pomieszczeniu – życie czy śmierć. Sequel ma takich sytuacji znacznie mniej, poza tym dzięki „flow chart” wiemy, że „jeszcze teraz nic złego nas nie spotka”. Z jednej strony dobrze, że gry są ułatwiane. Są znacznie bardziej przystępne. Z drugiej, to fani serii tracą i się zawodzą. 

Gra doczekała się rewolucji pod względem grafiki. Teraz wszystkie postaci to modele 3D, tła również nie są malowanymi grafikami, a pomieszczeniami zbudowanymi na silniku gry. Efekt 3D również daje radę. Widać go, niestety tylko w trakcie scenek właśnie na silniku gry. Jest kilka zrenderowanych cutscenek oraz zdjęć wykorzystując modele postaci. W ten sposób ukazano więcej niż pozwala na to silnik. Takie cuda niestety przyjdzie nam oglądać tylko w dwóch wymiarach, ale może to i lepiej. Gra niesamowicie wciąga i nie można odejść od konsolki przez dobrych kilka godzin dziennie – co w tym przypadku oznacza od naładowania do rozładowania 3DSa. Wiem po sobie, musiałem ładować ją codziennie, a grałem bez włączonego 3D. W tym przypadku jest to całkowicie zbędny efekt, a ładowanie konsoli dwa razy dziennie zupełnie mi się nie uśmiechało. Warto również zaznaczyć, że wersja na Nintendo 3DS ma oryginalny dubbing, w odróżnieniu od wersji na Vitę. Bardzo miły gest od twórców, prawda? Szkoda tylko, że nie popracowano jeszcze trochę nad muzyką. Dostajemy tak naprawdę te same mdłe kawałki co poprzednio, niestety nie wyłapałem żadnego nowego utworu, albo takiego, który mógłbym sobie choćby i teraz zanucić.

Virtue’s Last Reward to zdecydowanie bardzo dobry i udany sequel. Jedna z najciekawszych pozycji nie tylko na konsole przenośne, ale również na ogólnym rynku. Gra jest bardzo rozbudowana, wciągająca, ma ponad dwadzieścia zakończeń, co powinno zawstydzić konkurencję, efekt 3D „daje radę”. Na potrzeby jej promocji stworzono nawet krótkie OVA. Pod wieloma względami robi gigantyczny krok do przodu w porównaniu do swej poprzedniczki, o dziwo przy  jednoczesnym powtórzeniu pewnych błędów, np. mdła muzyka. Polecam wszystkim fanom gatunku oraz dojrzałym osobom, które chcą sprawdzić coś nowego. W ocenie ogólnej to bardzo dobra gra, równie dobra co poprzedniczka, z kilkoma nowościami i zmianami, które w większości wyszły jej na dobre. Wersja na eShopie często jest na promocji, nawet za 40 zł, co jest świetną ceną jak na tak dobrą produkcję, która w dodatku potrafi przykuć do konsolki na 50 godzin.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz