A gdybyśmy tak spróbowali naprawić Pokemony?


Jako, że nie tak dawno temu zapowiedziano DLC do Pokemon Sword i Shield pomyślałem, że to dobry moment, aby powrócić... do tej właśnie notki. Zacząłem pisać ją jeszcze przed premierą podstawowych wersji wspomnianych gier. A jest to taki mój mały osobisty rant na gry z tego uniwersum.

Zmęczyłem się formułą Pokemonów dobre dziesięć lat temu, gdzieś pomiędzy czwartą i piątą generacją. Mówię tutaj oczywiście o głównych grach z tejże serii, bo jeśli chodzi o anime nie byłem w stanie oglądać już nic od momentu zakończenia sagi Johto. Spin-offy natomiast pokroju np. Mystery Dungeon nigdy do mnie nie trafiły. W związku z czym nie do końca wiem o co w nich chodziło, co tam się działo. Niewykluczone, że niektóre moje poniższe pomysły pokryją się z czymś, co jednak już w tym uniwersum powstało. Jednakże na potrzeby tego felietonu uznajmy, że nigdy nie istniało nic poza grami, w których zdobywamy odznaki w gymach.

Koniec świata

Diamond i Pearl w moich oczach były ostatecznymi wersjami Pokemonów i przez moment nawet podejrzewałem, że dalej niczego już nie będzie. Jak mogło przyjść mi to do głowy, wiedząc, że ta marka to tak naprawdę drukarnia pieniędzy? Zastanawiam się po dziś dzień.

W moich ówczesnych oczach to wszystko miało ręce i nogi. Po coraz silniejszych legendarnych stworach reprezentujących przeróżne żywioły (lub tego typu sprawy) lub po prostu pokemonów ze zbiorników, nadeszła pora na pokebogów. Coś jakby ostateczne oświecenie, prawda objawiona, wyjaśnienie zagadek wszechświata. Jakim cudem mielibyśmy dostać coś jeszcze wyższego, silniejszego, bardziej ostatecznego od bóstwa tworzącego kieszonkowe stworki?

No i nie dostaliśmy. Następne generacje to zaledwie kolejne potężne monstra, ale nie będące bogami (chociaż z tymi potężnymi to podobno różnie bywało).

Znalezione obrazy dla zapytania pokemon arceus

Historia ponownie zatoczyła koło. I ponownie biegaliśmy dziesięciolatkiem w jego niezwykłej podróży do bycia mistrzem i odkrywaliśmy nigdy wcześniej nieznany nikomu teren wraz nigdy wcześniej nikomu nieznanymi pokemonami. Poza ludźmi i pokemonami już mieszkającymi na tych terenach. Oak, ty oszuście.

W przeciągu ostatnich dwudziestu lat taki scenariusz widzieliśmy średnio co dwa-trzy lata. Te gry wychodziły wraz z naszym dorastaniem, ale trudno powiedzieć, żeby dorastały razem z nami. Bazowa formuła jest niezmienna od narodzin marki. Oczywiście, z biegiem czasu zmienia się otoczka, pewne rzeczy stają się łatwiejsze, inne bardziej złożone. Ale nadal – Pokemony po dziś dzień polegają na przejściu na piechotę całego kraju zmuszając do walki innych ludzi wraz z ich podopiecznymi aż do nieprzytomności.

Chyba właśnie dlatego zmęczyłem się formułą. Przez całą tą serię mamy do czynienia z bardzo powolną ewolucją, w żadnym wypadku nie spotkamy tutaj żadnych rewolucyjnych zmian. I chyba właśnie dlatego czara goryczy przelała się chwilę przed premierą Sword oraz Shield. Zacząłem zastanawiać się jakbym widział Pokemony od momentu, który mnie do nich zraził.

Na szybko spisane

Mój pierwszy pomysł na następne części to odkrywanie pierwotnych pokemonów, takich które wyginęły niczym dinozaury naszego świata. Kiedyś zupełnie przypadkiem trafiłem na zupełnie fanowskie projekty takich stworków i aż mi szczęka opadła na ich wykonanie.

Drugi pomysł to eksploracja czegoś więcej niż tylko kolejnych wysp na Ziemi. Deoxys dał nam podstawy aby sądzić, że same Pokemony pochodzą z kosmosu, a jeśli nie z kosmosu to chociaż część z nich nadal tam żyje. Jestem ciekawy czy tworząc kosmiczny wątek w trzeciej generacji Gamefreak rozważało w pójście w tamtą stronę.

Trzeci pomysł to dalsze przygody Reda, trenera z pierwszej części. Motyw podróży do pozbycia się Team Rocket, który wykorzystuje pokemony do swoich celów, przeprowadza na nich eksperymenty i tego typu ciężkie tematy zbliżające klimat gier do tego z mangi.

Czwarty pomysł to połączenie wspomnianych trzech w jeden. Nie da się? Pomyślmy zatem wspólnie.

Wszystko jest połączone

Co się dzieje z mistrzami ligi po tym jak tymi mistrzami zostają? Stoją 24h na dobę na sali pilnując wejścia? Zbierają pieniądze za możliwość walki z nimi? Wydają płyty muzyczne i wyjeżdżają w Bieszczady? Oczywiście, pilnują swojego wysokiego stanowiska i dalej trenują, ale to przecież nie jest tak, że muszą stać na wspomnianej sali non-stop. W ogóle pozycja mistrza danego kraju (zostańmy może przy takiej nazwie zamiast "region") powinna wiązać się z również z w jakimś stopniu polityką. Red mógłby zacząć wykorzystywać zdobytą władzę oraz pieniądze za stanowisko na kolejne podróże – aby zniszczyć mafię wykorzystującą Pokemony do swych niecnych planów.

Znalezione obrazy dla zapytania pokemon giovanni

Red wygrał ligę i zniszczył Team Rocket w Kanto, gdzie była ich główna siedziba. Giovanni znika. Ale czy odchodzi na emeryturę? Wolne żarty. Ucieka do np. Hoenn, gdzie również są pojedyncze siedziby mafii, szykującej się na wojnę z już istniejącymi tam gangami Magma i Aqua. Red musiał zdawać sobie sprawę z tego, że taka organizacja przestępcza musi posiadać sieć komórek również w innych rejonach świata. Stąd każda następna część nadal mogłaby zostać w niewiele zmienionej formie eksploracji zupełnie nowego rejonu świata. Koncept Reda pływającego po następnych wyspach w poszukiwaniu szefa Team Rocket nie musi oznaczać skreślenia konceptu odkrywania nowych pokemonów. Szczerze powiedziawszy może całkowicie się z nim pokrywać, aż do momentu odkrycia Arceusa. Wówczas fabuła mogłaby być rozbita na kilka części w taki sposób, aby ostatecznie pokazać, że głównym celem Team Rocket od początku był właśnie tenże pokebóg. Łapanie Ratatt, Ekansów i Mew? Wszystko to co robili i łapali po drodze miało być tylko ułatwieniem drogi do tegoż celu. Stworzyli Mewtwo z niesamowitą siłą, który później byłby nieocenioną pomocą przy walce z np. Keyogre oraz Groudonem.

Sam pomysł jako głównej serii wydarzeń przygód Reda to też nie jest skreślenie przygód innych młodych trenerów. Nadal mógłby istnieć spin-off np. w postaci Gold/Silver/Crystal z trenerem, który trafia na trenującego w górach przed następną podróżą mistrza Kanto. Młody Gold stacza z nim pojedynek. Przegrywa z kretesem, ale dla tego drugiego jest to zwycięstwo słodko-gorzkie. Otóż nowy bohater odkrywa w mistrzu sprzed lat rozgoryczenie i zgorzknienie. W wyniku gonitwy w poszukiwaniu sprawiedliwości Red zatracił się w swoich treningach. Pokemony z przyjaciół zaczęły stawać się narzędziami w dotarciu do celu (pomijając to, że w sumie w grach są nimi od początku). Sam powoli zaczął stawać się nowym Giovannim, tyle że z trochę innym celem życiowym.

Znalezione obrazy dla zapytania pokemon trainer red

Chociaż, czy aby na pewno? Do pokonania tak zorganizowanej grupy są potrzebne coraz silniejsze Pokemony. Chcąc nie chcąc i Red musiałby zacząć zdobywać coraz silniejsze legendarne stwory – po pierwsze, aby uchronić je przed (teoretycznie) większym złem, po drugie, aby wykorzystać je do ostatecznego zniszczenia Team Rocket. Młody mistrz zaczyna łaknąć potęgi i kontroli nad innymi – tak jak robi to Giovanni.

Wspomniałem o polityce, z którą najczęściej wiążą się pieniądze. Nie da się ukryć, że i Rocketowcy i mistrz muszą jakieś mieć dzięki swoim wpływom i osiągnięciom. Co gdyby któreś z nich faktycznie odkryło nigdy nie zbadany ląd, gdzie jest pełno skamielin?

Tak, tutaj wracam do pierwszego wymienionego pomysłu. W momencie odkrycia Arceusa, docieramy do ściany. Nic dalej nie ma. Odkrycie nowego lądu, niczym w Jurassic Park, mogłoby tłumaczyć odkrywanie kolejnych nigdy nie znanych do tej pory gatunków Pokemonów. Miałoby również sens nagłe pojawienie się nowego typu – wróżki w szóstej generacji pojawiły się kompletnie znikąd.

Znalezione obrazy dla zapytania pokemon safari
Niektórzy od razu zaczną krzyczeć "Ale w Pokemonach już było Safari Zone!" Tak, ale koncept parku o którym ja myślę nie ma nic wspólnego z Safari, w którym możemy łapać rzadkie stworki. Bardziej porównałbym to do Zoo z naszego świata.

I teraz próba. Początek nowej gry – wybieramy nie płeć bohatera, a stronę konfliktu. Red czy Team Rocket? Oba wybory mają pozytywne i negatywne konsekwencje. W obu przypadkach walizki pełne pieniędzy zmieniłyby wyspę w nowy park rozrywki.

Ku uciesze Reda stającego się biznesmenem – nareszcie miejsce, gdzie ludzie i Pokemony mogą żyć w jako takiej zgodzie. Ulga dla lat tułaczki pełnych rozgoryczenia. Taki park to również masa możliwości edukacyjnych dla najmłodszych trenerów oraz opieka i kontrola zagrożonych gatunków. Mało tego, to kolejna okazja do wzmacniania swojej politycznej pozycji. To oznacza poszerzanie zasięgów na stanowiskach i możliwości stworzenia własnej organizacji zwalczającej inne wykorzystujące Pokemony.

I teraz zastanówmy się przez chwilę – czy motywacje Team Rocket byłyby diametralnie inne od powyższych? Wspomniałem o wyborze strony konfliktu na początku gry – ta druga dociera do wyspy po czasie – żeby zamknąć interes... lub go przejąć. Który scenariusz ostatecznie byłby tym złym? Pokemony z masą wybór moralnych? Poproszę.

Czerwono-czarny świat

Jak wspomniałem te wszystkie potyczki w moich oczach powinny trwać latami – dzięki czemu z czasem powstałaby odpowiednia technologia do podróży w kosmos. Może dzięki pieniądzom Reda zarobionym na parku? Może taką technologię stworzyłaby nowa organizacja mistrza Kanto? W tym momencie ponownie mogą wkroczyć spin-offy lub po prostu przygody innych trenerów.

Wracam do drugiego z wymienionych pomysłów i ponownie mamy tutaj pewną logikę – odkrywanie nigdy wcześniej nie odkrytych Pokemonów. Skąd się wziął Deoxys? Jirachi? Czy oby na pewno Pokemony są stworzeniami Arceusa?

Znalezione obrazy dla zapytania pokemon space

Mimo wszystko za dużo Reda? To co powiecie na prequel? I to taki w którym sterujemy... Młodym Oakiem? Wiemy, że stary profesor za młodu był trenerem – wspominał o tym już w pierwszej grze. Czyż nie byłoby wspaniałe odkryć jego motywacji w dążeniu do zostania największym naukowcem tego świata (tia, a nie wie, że jest więcej niż jego jedna wyspa na świecie z następnymi Pokemonami)? A może on wcale nie chciał nim być, ale po prostu był tak kiepskim trenerem? To też dobra okazja do wyjaśnienia czemu ostatecznie zostały mu tylko Charmander, Squirtle i Bulbasaur.

Co ciekawsze, to okazja do zbadania przeszłości... Giovanniego. Może to przez niego Oak jest tym kim jest? Może za lat młodzieńczych poznał Giovanniego i sam próbował mu wyperswadować większy szacunek dla pokemonów? Wyobraźcie sobię relacje Oak - Giovanii na podobnej zasadzie jak Charles Xavier i Erik Lehnsherr z X-Menów. Dwóch przyjaciół wspierających się w najtrudniejszych chwilach i dążących do tego samego – ale różnymi środkami.

Kończąc

Ale o czym tu mowa. Pomimo pierwotnych założeń (Kanto było naprawdę mroczne wbrew pozorom), Pokemony muszą być family friendly. I być może dzięki temu są drukarnią pieniędzy. Z tą marką nie będzie dało się stworzyć nic sensownego innego niż reboot co trzy lata, jak to jest teraz. Moje pomysły oznaczałyby, że kiedyś ta marka musi się skończyć.

Tymczasem Gamefreak wraz z Nintendo wpadli we własne sidła – zachłyśnięcie się sukcesem dodawania coraz to nowych stworków, zadowala coraz mniejsze grono odbiorców. Następne gry, pomimo wspomnianej znikomej rewolucji, wymagają coraz więcej pracy. Nie dlatego, że są coraz to nowe silniki. Dlatego, bo musi być stały dostęp do coraz nowszych kieszonkowych bestii. Na etapie kreacji, to jedna z najtrudniejszych rzeczy – wymyślać ciągle nowe projekty zwierzątek tak, aby nie kopiować samego siebie.

Znalezione obrazy dla zapytania professor oak

Z drugiej strony, pomimo fali krytyki, Sword i Shield przy premierze było najszybciej sprzedającą się grą na Switcha i najlepiej sprzedającą się grą w serii.

Nie mówię, że powyższe wymysły to najlepsze co by się tej serii przytrafiło. Z całą pewnością wymagałyby pewnych szlifów, dopracowania oraz wymyślenia przede wszystkim gamaplayu. O ile eksploracja Sinnoh mogłaby by pozostać w już znanej nam, ale usprawnionej formie, tak pomysł z parkiem rozrywki raczej sprawdziłby się tylko jako jakiś fabularyzowany tycoon z elementami RPG. Jednakże – to nadal zaledwie garść pomysłów, którymi chciałem się podzielić pod wpływem impulsu.

Wyszło trochę dłużej niż przewidywałem. Może nawet wyszedł z tego trochę fanfick. Przynajmniej w niektórych akapitach. Przypuszczam, że wielu z was przeszło przez myśl, że koleś łyknął niezłego kwasa, że takich wizji dostał. A to zwykła znana przez miliony formuła: trochę łez, frustracji branżą i niewiedza. Zmieszajcie te składniki razem i będziecie mieli najlepszy kwas na świecie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz