Przenośny remaster, czyli Luigi's Mansion na Nintendo 3DS


Luigi's Mansion na GameCube'a to jedna z tych gier, która z powodów mniej lub bardziej oczywistych wylądowała na niechlubnej liście mojej kupki wstydu. Jest mi z tym o tyle źle, że to właśnie powstrzymywało mnie przed kupnej drugiej części. Zdecydowałem, że nie chcę zapoznawać się z Dark Moon, jeśli najpierw nie zorientuję się o co chodziło w pierwowzorze. Niestety nie udało mi się go uruchomić... aż do roku 2018, czyli momentu portu wersji GCN na 3DS.

Fabuła skupia się na niepopularnym barcie najpopularniejszego hydraulika świata. Szczęśliwiec wygrał zabytkową posiadłość, a fart był na tyle duży, że nasz wąsaty przyjaciel nie musiał nawet zgłaszać się do żadnego konkursu. Jak to z zabytkami bywa, teraz należy chałupę doprowadzić do stanu używalności: posprzątać, wymienić korki i wygnać wszystkie duchy. No i gdzieś tam podobno zawieruszył się Mario, ale jego pięć minut minęło. Teraz wszyscy kochają Luigiego!

Tym samym gameplay skupia się na eksploracji całej willi w poszukiwaniu duchów oraz kilku mniej istotnych znajdziek. I tak oto chodzimy od drzwi do drzwi, znajdujemy otwarte pomieszczenie, czyścimy je z duchów za pomocą elektronicznie zmodyfikowanego przez szalonego naukowaca odkurzacza, bierzemy klucz i inne potrzebne itemki po starszym bracie i idziemy do następnej sypialni.


I mogłoby się wydawać to nudne i mało złożone. Twórcy jednak zaserwowali nam kilka zagadek, które potrafią ostudzić zapał rychłego zobaczenia napisów końcowych i zrobili to dobrze. Otóż niejednokrotnie żeby dostać się w ogóle do pomieszczenia trzeba trochę pomyśleć jak i którędy. A jeśli już to się uda, to w samym pomieszczeniu przyda się ruszyć makówkę w celu doprowadzenia go do czystości.

I ciągle mowa oczywiście o plugawych istotach  z zaświatów, które w podstępny sposób wymuszają tego typu atrakcje. Niektóre duchy do złapania wymagają odsłonięcie swojego serca – bo jak się okazuje nadal je mają. Aby domyślić się jak je do tego zmusić, tutaj właśnie do akcji musi wkroczyć ktoś z głową na karku i zaaranżować sytuację w pomieszczeniu w taki sposób, aby serce pojawiło się. Wtedy już duchy, mogące być również bossami, są bezbronne.


Takie chodzenie od pokoju do pokoju okazuje się być bardzo wciągające. I trudno powiedzieć, czy to ten prosty gameplay czy dziecinny klimat grozy - bo pomimo z jednej strony dość poważnych strachów, wszystko zostało świetnie zaaranżowane do stylistyki odpowiadającej najmłodszym. Wszystko jest kolorowe, duchy mają wszystkie kolory tęczy, zaś pomieszczenia chociaż zrujnowane i w stonowanej kolorystyce to nadal bardzo różnorodne. I tutaj należą się kolejne ukłony w stronę Nintendo, bo przenośny port Luigi's Mansion wygląda i działa fenomenalnie. Podrasowano modele, zmieniono chyba wszystkie tekstury, sam hydraulik tupta bez najmniejszych oporów i lagów, poprawiono również sterowanie i całość jest przyjemniejsza w odbiorze. I kilka innych dodatków i zmian z trybem multiplayer na czele, ale proponuję odkryć je własnoręcznie.

 A to wszystko w pełnym wykorzystaniu efektu 3D – tak, to nadal żyje i Luigi's Mansion udowadnia jak dobrze. To niesamowite, że portując tytuł z konsoli stacjonarnej na przenośną Nintendo uzyskało coś w rodzaju remastera.

Świetnie wykorzystano też ekran dotykowy. Teraz to tam znajduje się Game Boy Horror, czyli jeden z akcesoriów, z którego korzysta główny bohater. Służy on za mapę, komunikator z Profesorem E. Gaddem oraz podgląd statusu rozgrywki. Najczęściej jednak skorzystamy z zakładki z mapą, z dość oczywistych powodów. Posiadłość jest ogromna i zgubić się tam nie jest problemem.


Czy można polecić Luigi's Mansion na prezent na nadchodzące święta? Moim zdaniem można, a nawet trzeba! To taka mała perełka, która po latach będzie zapomniana i niedoceniana. Zauważyliście jak cicho było o niej w okolicach premiery? Taka sytuacja nie miała miejsca w momencie premiery drugiej odsłony. Zróbcie więc hałas i o porcie pierwszej części - zdecydowanie warto! Cierpliwość w odkładaniu zagrania w Luigi's Mansion 2 po to, aby najpierw zagrać w pierwszą odsłonę cyklu, w pewnym sensie popłaciła. Teraz mogę grać w  Luigi's Mansion na Nintendo 3DS w dowolnym miejscu świata i bawić się tą grą znacznie lepiej niż wersją oryginalną. Nie tylko dlatego, że mogę jednocześnie grać i opalać się, ale również dlatego, bo przenośny port jest zwyczajnie lepszy.

Straszenie duchów umożliwił dystrybutor Nintendo Polska. Dzięki!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz