Przeciętniak #01 – Darskiders


Zgodnie z ostrzeżeniem, zaczynam nową serię. Mam dosyć niesprawiedliwego zachwycania się crapami, wolę przez ten czas zagrać w coś znacznie lepszego, niekoniecznie tzw. Mesjasza gier wideo. Ale coś równie wartego uwagi.

Pierwszy wybór może być dość kontrowersyjny, przynajmniej patrząc na ogólne wyniki sprzedaży i ocen. Zadebiutwana w 2010 roku seria została ciepło przyjęta przez recenzentów ocenami oscylującymi około 8/10. Jeszcze w tym samym roku gra sprzedała się w ilości ponad miliona sztuk, co jak na nową markę od nieznanego studia jest wynikiem wręcz oszałamiającym. Dostaliśmy nawet sequel, ich remastery, a w tym momencie, nie bez kłopotów, czekamy na trzecią część.

Czemu więc zdecydowałem się rozpocząć serię tak uznanym tytułem?

Darksiders to gra, która często pojawia się w zestawieniach "gry 6/10, którym warto dać szansę". A właśnie trochę takim zestawieniem jest mój festiwal przeciętniaków. Gry, które powszechnie są uznawane za nic co by się wybijało, a dla mnie są to gry, które umieszczam w topie ulubieńców. Również wśród swoich rówieśników chyba nie słyszałem ani jednej pochlebnej opinii o slasherze Vigil Games.


Darksiders polubiłem od razu. Dość chyba rzec, że przeszedłem tę grę 3 razy, najpierw na PC jeszcze za czasów papugi na ramieniu, później na konsoli w normalny sposób. Nawet byłem blisko platyny, ale nieszczęśliwie pod koniec jej zdobywania trafiłem na tzw. elevator bug, który doszczętnie zniszczył zapis, a więc i marzenia o drugim w w moim życiu platynowym trofeum. A teraz walczę ze sobą, żeby nie kupić kolejnego egzemplarza gry, tym razem na Wii U lub PS4.

Historia bazuje na Apokalipsie Biblijnej napisanej przez Świętego Jana Apostoła. Gra zaczyna się właśnie w momencie jej rozpoczęcia, kiedy to niebo się załamuje, ziemia się otwiera, a jedną ze spadających gwiazd jest jeździec apokalipsy, Wojna. Dzierżący kolosalny miecz, całkowicie neutralny, niszczy wszystko co staje na drodze, czy to Aniołowie, czy to bestie piekielne.


Zabawa nie polega jednak na przeprowadzaniu bezmyślnego chaosu na Ziemi. Okazuje się, że Wojna został wrobiony w aferę wysokich szczebli, przez którą teraz musi odnaleźć winowajcę nieporozumienia i odkupić swoje winy. Apokalipsy cofnąć się nie da, ale przynajmniej Porządek oraz Prawo zostaną przywrócone w Boskim Królestwie. Nigdy bym nie przypuszczał, że nawet do tematu Biblijnego można wplątać złożoną kwestię polityczną. Vigil Games to zrobiło, i co ważniejsze, zrobiło to dobrze.

Wykazano się kreatywnością nie tylko przy budowaniu fabuły, ale również przy projektowaniu i świata i bestii. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy przeczytałem Apokalipsę jakiś czas po ograniu, wiele potworów, aniołów i innych tworów występujących w grze faktycznie miały swoją rolę w trakcie wizji Świętego Jana. Oczywiście zmieniono to i ówdzie, np. Samael, Biblijny anioł śmierci, chociaż nadal ze śmiercią ma dużo wspólnego w grze bardziej przypomina samego Lucyfera, . Materiał źródłowy potraktowano z należytym szacunkiem i pomimo zmian, wszystko do siebie pasuje.


Sam świat to zniszczona Ziemia, 100 lat po najeździe tworów pozaziemskich, gdzie życia już nie ma, a zostały tylko demoniczne bestie i zombie. Darksiders postanowiono stworzyć na podwalinach gameplayu z klasycznych The Legend of Zelda oraz Devil May Cry. Efekt? Niezwykle krwawa i kreatywna mieszanka dająca ciekawe i rozległe dungeony nafaszerowane pułapkami i bestiami nie z tej ziemi. Widowiskowe są również walki z kilka razy większymi od samej Wojny bossami, którzy ponownie zostali zainspirowani Pismem. I tym bardziej nie rozumiem czemu tak do końca Darksiders ludziom nie podeszło. Może to mechanika samego siekania, które z początku jest mało unikatowe. Później, wraz z rozwojem postaci dochodzą kolejne kombinacje oraz możliwości ataku, a nawet bronie, ale tego wszystkiego jest mniej niż w DMC i może to kolejny powód do bagatelizowania gry.


A szkoda. Nie jest to gra idealna, bo czasami przeszkadzał ten niezbyt ambitny system walki, albo wyjątkowo długie lochy. W mojej ocenie jednak nie są to wady na tyle duże, aby skreślać grę całkowicie. Faktycznie, Darksiders II stało się grą taką trochę "meh".  Świat został rozszerzony do niesamowitych rozmiarów, dodano więcej kombosów i efektów. Ale całość jednak trochę straciła ze swojego charakteru.

Obie gry jednak mają teraz remastery, które niejednokrotnie na sklepach z kluczami kosztują tyle co paczka chipsów. Lub czteropak. Lub wino z Biedronki. Jeśli stałbym teraz przed wyborem, którą z wymienionych rzeczy kupić, zdecydowanie optowałbym za produkcjami Vigil Games. Jeśli wolicie pudełka konsolowe, to np. na PS4 tutaj kosztuje 80 zł. Na Xboxa zresztą też.

Jeśli nigdy nie graliście w Darksiders, tym bardziej jest to dobra okazja do nadrobienia, ponieważ nawet jeszcze w tym roku prawdopodobnie dostaniemy część trzecią. Ja tam już zacieram rączki. Jestem bardzo ciekawy jak wypadnie kontynuacja w rękach nowej ekipy.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz