Oczekując na powrót Samus Aran, czyli Blaster Master Zero [3DS]


W ubiegłym roku obchodziliśmy trzydziestą rocznicę serii Metroid, w związku z czym dostaliśmy najlepszego klona serii do tej pory. Jeśli się jednak martwiliście, że i w tym roku nie dostaniemy nic z przygodami Samus Aran, już uspokajam. W tym roku fani kosmicznej łowczyni nagród mogą cieszyć się równie podobnym klimatem w innej grze. Blaster Master Zero to swego rodzaju połączenie Metroidów oraz The Legend of Zelda w retro oprawie.

Niezbyt odległa przyszłość. Na Ziemię wróciła epoka lodowcowa, która zmusiła ludzkość do chowania się jak robaki pod ziemią. Dopiero po wielu latach, mróz zaczął ustępować, a ci co przetrwali byli w stanie pracować nad przywróceniem planety do normalnego stanu. Minęło kilka setek lat, kiedy to zaczynamy Blaster Master Zero...


Brzmi nieźle? Nie jestem pewien czy fabuła zaprezentowana w tytule to rzecz spisana na kolanie czy głęboka analiza ludzkiej psychiki. Głównym bohaterem jest młodzieniec o imieniu Jason, jest genialnym naukowcem i specem od inżynierii robotycznej. Któregoś razu znajduje on na planecie stworzenie nie będące mutantem, ani człowiekiem, ale coś, czego nigdy wcześniej nie widział. Żyjątko bardzo przypominające żabę. Fred, bo takie imię dostało nowe zwierzę Jasona, ląduje pod obserwacją nowego właściciela. Po kilku dniach znika w tajemniczym portalu mogącym budzić złe wrażenia...


Tak, teraz to brzmi kosmicznie źle. Fabuła nie imponuje, nie jest też wyjątkowo odkrywcza, ale na szczęście stanowi tylko niezbyt istotne tło do gameplaya. Przy całej swej absurdalności, Blaster Master Zero daje niezłą frajdą z przemierzania świata w stylu klasycznych Metroidów. Naszym podstawowym środkiem transportu jest SOPHIA, czołgo-wóz, którego Jason odnalazł w trakcie poszukiwania Freda. Tutaj nie wszystko jest konieczne do zdobycia, nie musimy zaglądać w każdy kąt. Ale nie robiąc tego, będzie oczywiście trudniej. Wyobrażacie sobie nie zdobywać Energy Tanków w Metroidach? Tutaj eksploracja działa na podobnej zasadzie, a do tego mamy kilka różnorodnych regionów do zwiedzenia.


Czasami trzeba będzie jednak wysiąść z ciepłego i wygodnego fotela pilota, i ruszyć na własnych nogach wybijać mutanty. Takie obszary są nazywane tutaj dungeonami i chociaż tryb rozgrywki faktycznie przypomina klasyczne The Legend of Zelda z widokiem z lotu ptaka, to jednak same dungoeny już nie są w ogóle podobne do tych z serii o młodocianym bohaterze w zieleni. Nie przypominają w ogóle labiryntów, są całkowicie liniowe. Z drugiej strony gra jest dość wymagająca ze względu na nafaszerowanie potworkami i mutantami całych map.


Nie jest to odpowiednia pozycja dla ludzi z alergią na starocie, bo pikseloza wylewa się i z ekranu i z głośników. Chociaż nie wygląda, Blaster Master Zero to remake gry z 1988 roku. Twórcy celowo poszli w retro ośmiobitowy styl wykorzystując assety z oryginału. Trzeba przyznać, że ładnie to wyszło, w klimacie klasycznych Metroidów, których tak bardzo brakuje nam wszystkim. Na pochwałę zasługuje też całkiem pomysłowy design bossów.

Szkoda jednak, że jest to kolejny tytuł, który w żaden sposób nie wykorzystuje unikatowych możliwości Nintendo 3DS. Zapomnijcie o efekcie 3D, żyroskopach, a nawet funkcjach dotykowych. Co gorsza, drugi ekran jest wykorzystywany tylko do wyświetlenia loga gry. Mapa? Nope? Ekwipunek? A w życiu. Tylko logo.


Szczerze przyznam, że nie byłem zainteresowany Blaster Master Zero, dopóki nie zaczął przekonywać mnie do niej emczer z mynintendo.pl. Obaj uwielbiamy Metroidy i wiedział on, że jak BMZ mnie nie chwyci za serce, nie będzie już dla mnie ratunku. I chociaż ostatecznie nie zachwyciłem się grą tak bardzo jak polecający, być może przez brak nostalgii do oryginału, cieszę się, że dałem jej drugą szansę. Tak, w międzyczasie porzuciłem tytuł, byłem kompletnie zawiedziony, było bardzo liniowo i bez polotu, a czytając opis fabuły strzeliłem wielkiego facepalma. Ale jest w tym świecie coś tajemniczego co wciąga. I gameplay szybko staje się równie satysfakcjonujący. Metroid może to nie jest, ale uważam, że to całkiem dobra alternatywa dla fanów tej serii.

Grę do recenzji dostałem od Nintendo Polska. Dzięki!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz