Logan, czyli film o starych ludziach


Filmowe uniwersum X-Men to chyba jedyne z tych Marvelowskich, które faktycznie lubię. Trudno powiedzieć, co się do tego przyczyniło, ponieważ przez komiksy o mutantach do tej pory nie potrafię przebrnąć. Czy to aktorzy, czy scenariusz czy charakteryzacja, trudno powiedzieć. Oczywiście, nie będę wyjątkiem twierdząc, że to Wolverine jest jednak moim ulubieńcem i często oglądałem film z nadzieją kolejnej akcji z udziałem wściekłego Hugh Jackmana. I chociaż dotychczasowe Wolverine'y nie były filmami o zbyt wysokich lotach, a dla niektórych to najgorsze ekranizacje w dziejach, sam nie podchodziłem do tych tworów aż tak krytycznie. Wieść o tym, że Logan to ostatnie spotkanie z mutantem takiego jakiego znałem napawała smutkiem, ale w ostatnich filmach było widać, że wszystko do tego zmierza.



Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się niczego po tym filmie, a też chyba cały internet nie potrafił być dobrze nastawiony na Logana. Nie oczekiwałem wiele, aby zakończenie nie zawiodło, i aby ten straszny klimat nudy, zmęczenia życiem, cierpienia bohatera, nie były aż tak widoczne na ekranie. No i... było. Niestety było.

Wolverine: Logan

Akcja filmu toczy się w 2029 roku, ileś tam lat po powrocie Logana do rzeczywistości, tak jak to było przedstawione w Przeszłości, która nadejdzie. Niestety, okazuje się, że sam Logan jest już niezwykle zmęczonym starcem, który znalazł legalne zatrudnienie jako szofer wynajmowanej limuzyny. A kiedy nie jeździ samochodem, pije na potęgę, nie strzyże brody i faszeruje Charlesa Xaviera pigułkami, które pozwalają mu nie stracić panowania nad własnym umysłem. Profesor X oczywiście tez jest już dziadkiem z demencją, który majaczy i nie rozpoznaje ludzi.


Pewnego dnia tytułowego bohatera o pomoc prosi kobieta, która obawia się o życie własne i córki. Chcą kurs z Meksyku gdzie toczy się akcja, do Kanady, gdzie jest mają być bezpieczne. Oczywiście chodzi o dziewczynkę z plakatów i zwiastunów i oczywiście nie jest ona zwykłym dzieckiem. Cały film skupia się właśnie na podróży przez Amerykę Logana ze starym Xavierem (bo i jego też szukają ci źli) oraz dziewczynką. I chociaż fabuła nie jest trudna, pomysł wydaje się banalny, to jednak przez większość seansu siedziałem i zastanawiałem się o co tu właściwie chodzi. Mamy tu niemal powtórkę z Mad Maxa, bohaterowie jadą przez Amerykę, źli ich gonią, a na końcu musi być starcie pomiędzy wszystkimi obecnymi.

Duża ilość cięć

Już od pierwszych scen Logan nie pozostawia złudzeń, że to film z oznaczeniami dla osób dorosłych nie bez powodu. Główny bohater klnie na potęgę bez zastanowienia się (co chyba do niego pasuje) oraz przecina i rozcina ludzi jak mu się tylko podoba (co również zdaje się do niego pasować). Nie mogłem jednak nie ulec wrażeniu, że wszystko to było zwyczajnie przesadzone. Odcinanie głów i bryzgi krwi są na porządku dziennym. I faktycznie, być może Wolverine potrzebował właśnie takiej kategorii wiekowej, to jednak tutaj nie wszystko ze sobą grało. Dziewczynka, którą się opiekuje samotnik również wpada w amok zabijania bez skrupułów. Trzeba jednak przyznać, że to akurat ma to jakiś sens biorąc pod uwagę jej przeszłość... o której więcej nie mogę napisać bez spoilerów.


Jest to również film, w którym żegnamy się z tymi bohaterami i niestety również nie przypadł mi do gustu sposób w jaki to się dzieje. Patrick Stewart nie przebiera w środkach i również potrafi rzucić paroma kurwami... bo tak. Xavier jako klnący zniedołężniały starzec to widok niespecjalnie ładny ani godny tej postaci, a pożegnanie z nią było bez pomysłu. Całość nie pasuje mi to również do wizji tego, co widziałem w zakończeniu poprzedniego filmu kiedy to mutanci mieli żyć długo i szczęśliwie w szkole Xaviera. Co stało się z Rouge, Cyclopsem i resztą ferajny? Czemu został tylko Logan i Charles? Twórcy w ogóle nie wspominają o tych postaciach i zdaje się, że zwyczajnie zostały zapomniane przez cały świat.

I całość się straszliwie ciągnie. Mamy postaci drugoplanowe, które tak naprawdę nas kompletnie nie interesują, ale oprócz tego mnóstwo patosu i cierpienia. Aż do porzygu. Ale przecież nie wszystko było do dupy. Gra aktorska jest świetna, muzyka i klimat trzymają się kupy. Podoba mi się też to, że nadal istnieje jakaś tam organizacja, której mutanty przeszkadzają i tworzą kolejne eksperymenty.


Krew, pot i łzy

Mam bardzo mieszane odczucia. Chyba moim największym problemem jest to, że zwyczajnie nie byłem przygotowany na film super-bohaterski, który miał być przeznaczony tylko dla widzów pełnoletnich. Odpuściłem Deadpoola, ponieważ ta postać zwyczajnie mnie nie interesuje i nie wierzyłem w sukces filmu, a i humor w nim obecny nie należy do specjalnie wyszukanego. Życie pokazało, że ludzie chcą oglądać takie filmy i odnoszę wrażenie, że przez to co raz więcej powstaje obrazów z kategorią R, nieraz trochę wymuszone. To samo było z Batman v Superman i Loganem, w momencie gdy okazało się, że "dorosły" Deadpool rozbija box office, te dwa filmy również musiały być przeznaczone tylko dla pełnoletnich. Moim zdaniem w Loganie to po prostu widać, przez co całokształt wypadł dość sztucznie.

Nie będzie to mój ulubiony film o superbohaterach, a już na pewno nie z uniwersum X-Men. Jeśli wam podobały się poprzednie ekranizacje komiksów Marvela i jesteście takimi samymi amatorami gatunku jak ja, to... kto wie, może i Logan wam się spodoba, bo jednak film swoje zarabia i dobrze się trzyma na topie. W moim przypadku coś nie chwyciło.

Screeny pochodzą z serwisu filmweb.pl

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz