Powrót do przeszłości: Tom & Jerry in House Trap [PS]


Znacie kota Toma i myszkę Jerry'ego? Oczywiście, że znacie, przynajmniej jeśli wychowywaliście się w latach 90 lub wcześniej. Pamiętam do dziś, że po powrocie do szkoły uruchamiało się w telewizorni którąś ze stacji (bodajże tewuen) gdzie były baje z różnego rodzaju zwierzątkami, a między innymi i Tom & Jerry. Chyba nawet komiks miałem z tą dwójką. Kto kibicował myszce? Chyba wszyscy. A co gdybyśmy sami mogli wcielić się w malucha i złoić dupsko złemu kocurowi?

Pomimo tego, że nigdy nie miałem pierwszego PlayStation, mam całkiem sporo przyjemnych wspomnień związanych i z samą konsolą o grami na ten sprzęcik. Obok wielu godzin spędzonych przy Tony Hawku 2, Crashu, a nawet Spider-Manie, najwięcej z braćmi spędziliśmy czasu przy Tom & Jerry in House Trap.

Gra polega w głównej mierze na tym samym co i kreskówka – w trybie dla jednego gracza jesteśmy Jerrym i musimy utłuc Toma tak, aby ten (już nigdy) nie wstał. Można tego dokonać na całą masę sposobów, bo jak to w każdym domu (i prawie każdym odcinku) nie zabrakło kijów od szczotki, żelazka, szufelki, a nawet kuli do kręgli, którymi zdzielimy kocura po mordzie. Oczywiście, w zależności od tego czym bijemy, pasek HP Toma maleje szybciej lub wolniej. Ale to nie wszystko.


Tak jak tytuł wskazuje, w domu będziemy mogli zastawiać pułapki na przeciwnika. I ponownie jest i cała masa, ale możemy podzielić je na dwie główne kategorie. Są takie, które tylko zatrzymują oponenta na chwilę nie czyniąc mu uszczerbku na zdrowiu (np. włączony telewizor lub plama oleju), co daje nam chwilę do namysłu lub nastawienia kolejnej, nieco bardziej śmiercionośnej pułapki. Ta druga grupa pułapek to właśnie takie, które potrafią zrobić krzywdę, co ma podwójny efekt – krótkie zatrzymanie Toma, a przy okazji pozbawienie kilku punktów HP. I ponownie ma wpływ to, jaką pułapkę zastawimy, np. ślizg na maśle będzie mniejszą szkodliwością niż spalenie w piekarniku. Co jeszcze lepsze: przeciwnik może ominąć pułapkę np. skradając się, a to my wpadamy w naszą własną.


Ale to nie wszystko. Sercem całej zabawy jest tryb dla dwóch graczy. Całość wygląda identycznie jak w trybie dla pojedynczego gracza, ale po prostu 1P to Jerry a 2P to Tom. Co ciekawe, można nawet regulować sobie poziom HP jeszcze przed rozpoczęciem gry, a więc np. lepszy gracz może zaczynać tylko z połową paska. Zabawa przednia i to właśnie przez ten multiplayer spędzaliśmy przy konsoli kilka(naście) godzin (dziennie). Singleplayer był uruchamiany tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu znikał save, po to, żeby odblokować plansze. Oba tryby mają jednakowe poziomy, ale tylko przechodząc single da się je odblokować.


Leveli jest 15 i różnią się tak naprawdę tylko ilością dostępnych pomieszczeń, w związku z tym i pułapek. Nie ma jednak takiej rundy, w której cały dom jest otwarty, nad czym zawsze ubolewaliśmy. Nie oznacza to jednak, że nie bawiliśmy się wcale, bo tak jak wspomniałem wyżej, frajda z tłuczenia przeciwnika książką lub rybą jest niesamowita. Trzeba było kombinować i zapamiętywać w którym poziomie jakie pomieszczenia są otwarte i jakie pułapki i przedmioty można tam znaleźć. Do dziś pamiętam nasze zajaranie się łooo, góra jest otwarta lub łoooo dynamit!!! i to jak podglądało się na podzielonym ekranie co robi osoba z dzierżąca drugi pad. I nieraz się o tym zapominało i mimo wszystko wpadało się w podstawowe pułapki w najmniej odpowiednim momencie.


Tęsknię za czasami, w których gry po prostu bawiły, cieszyliśmy się z każdego dziadostwa i nic nam nie przeszkadzało – bo przecież nie była to gra idealna, ani w żadnym stopniu wybitna. Tom & Jerry in House Trap była mała, krótka i wbrew pozorom dość monotonna. Nam to jednak nie przeszkadzało i byliśmy z tego dumni. Szkoda, że dzisiaj tytuł ten nie jest dostępny w żadnym z cyfrowych sklepów, bo coś czuję, że chętnie wieczorami właśnie w taki sposób bym się odstresowywał. Pomimo bycia już starym koniem.

Screeny z serwisu amazon.com

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz