Trzeba to powiedzieć na wstępie – jeśli nie lubisz trudnych gier w stylu retro, nie ma co podchodzić do Olympia Rising. Całą resztę jednak zapraszam do sprawdzenia czemu to ciekawa alternatywa dla wielu innych jakże podobnych gier niezależnych. Gra została sfinansowana na Kickstarterze w 2014 roku i rok później trafiła na PC-ty i maki. W tym roku dostali ją również posiadacze Wii U.
Olympia Rising powstało w wyniku inspiracji mitologią Starożytnego Rzymu. Wcielamy się w heroinę o imieniu Iola, która ma mieć możliwość ucieczki przed Czystką. Jej ostatecznym zadaniem jest dotarcie na szczyt Olimpu i wymierzyć cios w policzek wyidealizowanym mieszkańcom góry. Indyka podzielono na małe, kilkuminutowe poziomy, które przejdziemy tylko w przypadku zebrania w nich odpowiedniej ilości monet. To jedyny sposób na przekupienie podziemnego strażnika. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to kolejna produkcja zainspirowana Metroidami i Cave Story, ale daleko tej grze do takich klasyków. Olympia Rising to całkowicie liniowa platformówka 2D.
Ten indyk czerpie garściami z tego co stare. Samo odwołanie się do mitologii Starożytności dobrze wyszło twórcom. Gra jest w stylu pixel-art z muzyką odpowiednio dopasowaną. Całokształt wypada bardzo ładnie. Sprite'y są kolorowe i szczegółowe, a muzyka chociaż nie nadzwyczajna to pasuje do całości i nadaje odpowiedniego klimatu.
To co może odrzucić większość potencjalnych graczy to wysoki poziom trudności. Etapy są krótkie, ale nafaszerowane wszelkiego rodzaju pułapkami, a co jeszcze bardziej nie pomaga to, o ironio, dość wygodne sterowanie. Iola jest bardzo wyczulona na jakikolwiek ruch gałki analogowej i reaguje momentalnie, a co gorsza ślizga się po podłożu. Pomimo krótkich, dwuminutowych misji, często będzie się zdarzać, że będziemy je powtarzać przez kilkanaście-kilkadziesiąt minut. I potrafi to być frustrujące. Nie ma zapisywania w międzyczasie, a nawet pomiędzy kolejnymi etapami poziomów. Jedyną formą zapisu w Olympia Rising jest system haseł. Tak, ten znany z gier sprzed trzydziestu lat. Tym razem jednak nie są one w postaci cyferek i literek, ale jako symbole związane z tamtejszą mitologią. Podobnie jak w Disney's Hercules mieliśmy wazy z symbolami z uniwersum jako hasła, tak tutaj są zwoje w ichniejszym klimacie.
I to... w sumie tyle. Olympia Rising jest ciekawostką dla fanów staro-szkolnej zabawy... i chyba tylko dla nich. Gra jest krótka, ale momentami staje się frustrująco trudna. Wciągnięcie się w klimat nie ułatwia specyficzna oprawa audiowizualna – chociaż jest wyjątkowo ładna, trafi tylko do fanów stylu retro. Szkoda, że taka malutka niepozorna jeszcze-nie-perełka nie trafi w gusta szerszego grona odbiorców.
Grę do testów dostałem od Nintendo Polska. Dzięki!
Grę do testów dostałem od Nintendo Polska. Dzięki!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz