Cóż za piękna gra... Ōkami [Wii]


Nie mam szczęścia do Okami. Przygodę rozpoczynałem już kilka razy, ale zawsze w międzyczasie pojawiało się coś, co mnie odciągało, co skutkuje recenzją powstającą przez ostatnie pół roku. Nie jestem zadowolony z tego obrotu spraw, ponieważ za każdym razem musiałem wnikać do przedstawionego świata niemal od nowa, wiele rzeczy się zapomina i po prostu nie czuć tej magii. A Okami jest akurat bardzo magiczne. Ku mojemu zaskoczeniu, jest tutaj tyle piękna, że powrót do krainy Nippon jest znacznie łatwiejsze niż mogłoby się wydawać.

Cała historia rozpoczęła się 100 lat temu, w odległej krainie pełnej błękitu, zieleni i kwitnących wiśni. Przyroda tam była bardzo ważna – każde drzewo było traktowane niczym bóstwo. Niestety, wtedy też na wolności znajdował się przerażający demon z ośmioma głowami, Orochi. Obrał on sobie za cel wioskę Kamiki. Mieszkańcy zaoferowali bestii dziewicę, aby ten nie napastował ich więcej. W noc dokonania obrzędu, na drodze między stronami stanął biały wilk, a wraz z nim wojownik Nagi. Dzielny duet nie był w stanie pokonać Orochi, ale udało im się uwięzić go w mieczu. Pokój powrócił, a potężna bitwa stoczona w jaskini bestii stała się legendą inspirującą młodsze pokolenia...

The Legend of Amaterasu

To co zauważymy już w pierwszyznach chwilach to oprawa audiowizualna zainspirowana tradycyjną sztuką japońską i legendami obecnymi w tamtych rejonach. Styl artystyczny Okami to tradycyjna sztuka japońska jaką możemy znać ze zwojów. Grube czarne kontury, karykaturalne postaci, wyblakłe kolory – wszystko to jest w obecne w produkcji Capcomu. Nie zabrakło oczywiście też muzyki silnie powiązanej z daną sztuką. Usłyszymy tu mnóstwo klasycznych dla Japonii dźwięków, piszczałek i rytmów. Dodatkowo, jak zapewne zauważyliście, bestie, bohaterowie i imiona również mają swoje źródło w japońskiej tradycji, również walka za pomocą rysunku jest tutaj czymś niezwykłym i niepowtarzalnym, a co odnajduje swój sens w zagłębieniu się sztuki Japończyków.


Chociaż po pierwszych chwilach raczej nie skojarzymy tego tytułu z żadnym innym, to jednak po jakimś czasie coraz bardziej widoczne będą silne inspiracje gameplayem serii The Legend of Zelda. Podobnie jak właśnie Zeldy w trójwymiarze, Okami to przygodówka akcji, w której musimy przemierzać częściowo otwarty świat poszukując kolejnych mocy i przedmiotów potrzebnych do przywrócenia pokoju na świecie. Sterujemy białym wilkiem, w ciele którego znajduje się Amaterasu, bogini słońca. Jej bronią jest tzw. Celestial Brush, magiczny pędzel, który pozwala "kreować" rzeczywistość. Jest trzynaście różnych technik malowania tym pędzlem, Amaterasu jest w stanie rozświetlić ciemne niebo swoim gorejącym słońcem, ale w trakcie podróży konieczna będzie pomoc mocy innych bóstw. Malując tym pędzlem w odpowiedni sposób wpłyniemy na to co się dzieje, atakujemy, pobudzamy wiatr. Celestial Brush będzie również naszą główną bronią obok tradycyjnego oręża. Twórcy stworzyli bardzo unikatowy system walki, w którym oprócz tradycyjnych ataków, wykonujemy te malunkami, do których musimy wykorzystać tusz (co w innych grach jest odpowiednikiem many). I chociaż może wydawać się to dziwne, taki miks bardzo dobrze działa i ma sens.

Screen z Okami HD. W momencie, gdy przechodzimy w tryb malowania pędzlem, czas zatrzymuje się i widzimy zwój, na którym wyświetla się "screen" z naszego ekranu.

No właśnie. Pomimo tego, że w źródle inspiracji są widoczne dość mocne schematy, tak tutaj niemal nigdy nie wiedziałem czy już wkroczyłem do dungeona czy to nadal fragment misji. Czy jedno i drugie. W Okami przejścia między światem głównym, zadaniem pobocznym, a lochem są bardzo płynne. Czuć swego rodzaju "flow". W Zeldach zawsze wiesz, że teraz idziesz do świątyni, a kiedy ją przejdziesz, będziesz musiał użyć zdobytego przedmiotu do dotarcia do następnej, i tak dalej, aż do finału. Podoba mi się to, że pomimo silnej inspiracji serią The Legend of Zelda, ekipa z Capcomu postanowiła postawić na coś więcej i coś bardziej autorskiego. Piękne jest również to, że zdobywane przez nas umiejętności są faktycznie przydatne później na głównej drodze fabuły, podobnie jak w Psychonauts, co nie zawsze udawało się osiągnąć w serii o ratowaniu księżniczki z rąk fioletowej świni. Zdecydowanie też lepiej wypada całokształt fabuły. Nie mowa tutaj tylko o jej banalności / skomplikowaniu, ale przede wszystkim to w jaki sposób została poprowadzona. Są twisty fabularne oraz rzeczy, których w ogóle byśmy się nie spodziewali. Nawet NPC są charakterni i sensowni. Ludzie, których spotkamy wpłyną na nas w jakiś sposób i zapamiętamy ich, z czym najnowsze części Zeld już sobie nie radzą. Gdybym miał wskazać co mnie najpozytywniej zaskoczyło, wskazałbym właśnie historię.


Mam jednak problemy z Okami

Początek może być trochę odpychający. Jest dużo gadania, wszędzie jest brzydko, sterowanie nie powala. Trzeba przyznać, pierwsze dwie godziny nie zachęcają. Niczym przy wielu grach od Square Enix, trzeba przebrnąć przez kiepski początek, aby ujrzeć coś wspaniałego. Momentami mamy też dziwaczny humor i ogólnie dużo gadania, więc niestety te pierwsze chwile nie zachęcają do zanurzenia się w tym magicznym świecie. Ta sytuacja trwała u mnie przez... pierwsze 15 godzin. Grało mi się świetnie. Zachwycałem się muzyką, kreacją świata i gameplayem, ale nic z tych rzeczy nie przykuwało mnie do telewizora. Nie poczułem się wciągnięty w to wszystko, nie zasysało mnie, nie chciałem siedzieć po nocach, aby tylko grać. Dungeony są nieduże, niemalże całkowicie liniowe i bardzo łatwe, w dodatku jest ich po prostu niedużo (a może po prostu nie wszystkie wyłapałem).

Przed walką z nowym przeciwnikiem zawsze mamy jego przedstawienie w taki sposób.

Jednakże, niemal niewybaczalnym problemem jest niedopracowane sterowanie najważniejszego elementu gry – rysowanie za pomocą Wiilota. Okazuje się nie być tak intuicyjne, jakby się mogło zdawać. Pierwszych kilka chwil, kiedy musimy okiełznać kontroler i rysowanie okręgów mogłoby spokojnie być uciechą w którejś z komnat tortur. Nie raz było też tak, że wykonywałem cięcie, którego nie chciałem zrobić... i na odwrót. Stosowałem tę właśnie technikę, ale gra jej nie rozumiała. Przy okazji bardziej skomplikowanych ruchów, np. podmuchów wiatru, pojawiały się już różne kwiatki (dosłownie). I chociaż mogłoby się wydawać, że Wiilotem będzie wszystko znacznie prostsze, to jednak nie do końca tak działa. Z jakiegoś powodu programiści nie zakodowali tego elementu w sposób taki jak celowanie w Metroidach, czyli nie czuć tutaj sterowania czubkiem pędzla. Ważne jest położenie Willota względem czytnika podczerwieni. To sprawia, że niekoniecznie tak jak próbujemy wycelować pędzlem na ekranie, zadziała.

Co dla mnie i tak jest wygodniejsze niż posługiwanie się analogami w Dualshockach. Brr.


Samo piękno!

Moim ulubionym elementem w Okami nie jest jednak ciekawy gameplay, którym to właśnie Zeldy teraz powinny się trochę zainspirować, ale eksploracja w poszukiwaniu... zwierzątek do karmienia. Jest w tym coś niezwykle magicznego i pozytywnego. Zawsze kiedy odnajdywałem stadko piesków, kotków, koni czekających na posiłek, nie omijałem ich. I ten widok kiedy dziki tygrys potulnie je mięsko na oczach znacznie mniejszej Amaterasu.


To właśnie jest piękne w Okami – swego rodzaju szczęście. Byłem zadowolony i usatysfakcjonowany z gameplay'u. Bardzo podoba mi się pozytywny klimat. Chętnie karmię zwierzaki i słucham klimatycznej muzyki. Cieszę się z gry. Mało która dzisiejsza produkcja jest w stanie to zaoferować. Dzisiaj biegamy po lesie, żeby wszystko dookoła wybić, w Okami dbamy zarówno o faunę jak i florę. Jedyne czego żałuję, to że tak późno się zainteresowałem produkcją oraz to jak długo musiałem przez nią się przedzierać, w większości z własnej winy. Nawet rozważę kupno wersji HD na PS3, kiedy będzie jakaś stosowna promocja. Może przemęczę się z tymi beznadziejnymi analogami. Chciałbym jeszcze raz wróć do Nippon, tym razem na poważnie i bez odrywania się od Okami co chwilę. To produkcja wyjątkowa i już niepowtarzalna, którą polecam każdemu fanowi przygodówek akcji pokroju The Legend of Zelda. Po prostu spróbujcie i zagrajcie, niezależnie od platformy, bo to przygoda pełna magii.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz