Uciekając przed krwiożerczymi marchewkami – Ziggurat [Wii U]

Grafika promocyjna gry Ziggurat.

Jakiś czas temu włodarze Nintendo obiecali nam masę gier indie na ich najnowszym systemie stacjonarnym. Co by nie mówić, po części obietnica została spełniona. W prawie każdy czwartek dostajemy jakąś nową grę niezależną w wersji cyfrowej, ewentualnie promocję na którąś ze starszych. Jak to z produkcjami często fanowskimi bywa – możemy trafić na okropny chłam lub na ukrytą perełkę. Gdzie trafił Ziggurat? Zapewne gdzieś po środku. O ile nie lubię dungeon-crawlerów w jakiejkolwiek postaci (dlatego do tej pory nie mogę się przemóc do Person, nie wspominając już o wielu innych grach, które z całą pewnością zasługują na ich sprawdzenie), tak Ziggurat zaintrygował mnie już patrząc na screeny w momencie zapowiedzi wersji Wii U dwa miesiące temu.

Ziggurat to gra niezależna studia Milkstone Studios, która wcześniej trafiła również na konsole konkurencji, a nawet komputery ze wszystkimi systemami operacyjnymi. Niestety, konsolka Nintendo załapała się jako ostatnia w kolejce, więc ten indyk pojawił się na Wii U aż dwa lata później. Wcielamy się w jednego z adeptów sztuk magicznych, zaś naszym zadaniem jest penetracja labiryntów w ramach rytuału do stania się potężnym czarnoksiężnikiem. Fabuła nie zachwyca, a powiedziałbym że jest uproszczona aż do bólu, ale widać, że twórcy postawili na porządny gameplay, gdzie historia jest tylko jakimś pretekstem do siedzenia całymi nocami przy ekranie telewizora. Bo trzeba przyznać, ten dungeon-crawler potrafi wciągnąć. Za każdym podejściem lochy są generowane losowo, w związku z czym nigdy nie wiemy co na nas czeka.


Fable FPP

Pierwszą rzeczą, jaka wpadła w oczy to oczywiście grafika. Nie jest to szczyt możliwości konsoli (mam nadzieję), ale dzięki swojemu komiksowemu stylowi fantasy dość skutecznie ukrywa wiele niedociągnięć. Jest kolorowo i magicznie, co od razu skojarzyło mi się z baśniowym Fable III. Kiepsko natomiast wypadła oprawa audio. Pierwsze dźwięki jakie słyszymy to skrobanie piórem po papierze, ale tego domyśliłem się tylko po momencie pojawiania się napisów na ekranie. Nie ma tam żadnego papieru, zaś dźwięk jest po prostu niskiej jakości. Muzyka jest w porządku, ale nie zapada w pamięć i nie zachwyca, ale również i nie przeszkadza.


Torchlight FPP

Każdy z lochów zaczyna się dużą komnatą z rozwidleniem, gdzie czeka na nas nowa broń. Naraz możemy trzymać ich 4, a każda z nich zużywa inny "rodzaj" magii. Komnaty możemy zwiedzać dowolnie jak tylko zechcemy, nie wyjdziemy z pomieszczenia jednak dopóty dopóki nie pozbędziemy się z niego wszystkich szatańskich sługusów. Sama konstrukcja lochów bez dna w których można nieźle pobłądzić, przypomniała mi o Torchlight, tylko, że z widoku pierwszoosobowego. Czy to źle? Nie dla mnie, bo bardzo polubiłem Torchlight i w niego również wciągnąłem się na parę ładnych godzin. Tutaj podobnie, nasz bohater dostaje doświadczenie, zaś po każdym zdobytym poziomie wybieramy na co chcemy przeznaczyć zdobyte punkty. Opcje wyboru są reprezentowane w formie kart, swoją drogą ładnie narysowanych. Opcje są różne, a z czasem odblokujemy jeszcze następne. Po każdym Game Over jesteśmy świadkami zsypywania naszych szczątek do grobu, zaś w zależności od ilości zdobytych punktów i pieniędzy odblokowujemy coraz to nowe update'y bohatera (również w formie kart). W tym przypadku nie ma jednak kontynuacji. W międzyczasie możemy zapisać grę i później kontynuować od danego punktu, po śmierci jednak zaczynamy od zera.

Ziggurat VR

Kolorowe lochy kontrastują nie tylko ze słabym udźwiękowieniem, ale również z kiepskim działaniem gry. Ziggurat na Wii U klatkuje przy każdej nieco bardziej skomplikowanej akcji, np. otwieraniu drzwi. Każdy kolejny poziom również powita nas doczytującym się terenem, któremu towarzyszy okropny lag. Często gęsto, w trakcie walk takie spadki płynności mogą nas uratować, ale mnie osobiście bardziej denerwowały niż cieszyły. Zastanawiałem się, czy to może nie jest wina uruchamiania gry z zewnętrznego dysku podłączonego do konsoli, ale za chwilę sam w to zwątpiłem – prawie wszystkie gry na Wii U mam zakupione cyfrowo i uruchamiam je z tego samego dysku i oczywiście żadna z nich nie ma tego typu problemów.


Ku mej uciesze, wrogowie potrafią być bardzo wymyślni. W jednym pomieszczeniu walczę z duchami z Might & Magic: Clash of Heroes, w kolejnym unikam ciosów od miecza Stalfosa z The Legend of Zelda, żeby na koniec zginąć od rzygającego Dodo lub Grimera z Pokemonów w trakcie ucieczki przed wściekłą marchewką. Na ekranie bardzo dużo się dzieje, stąd brakuje mi tu wykorzystania żyroskopów w Gamepadzie, choćby takiego jak to miało miejsce w Splatoon. Zdecydowanie zbyt dużo dzieje się na ekranie telewizora/Gamepada, żeby móc poradzić sobie tymi analogami, a poziom trudności do niskich nie należy. Ziggurat wymaga od gracza szybkiego refleksu i błyskawicznie podejmowanych akcji, a przede wszystkim precyzji. Jest możliwość ustawienia łatwiejszego trybu (jak i trudniejszego, a nawet niekończącego się) jeszcze przed wkroczeniem w dolinę szczęśliwości, co uwidacznia problem z gigantyczną różnicą pomiędzy każdym z nich. Na normalnym ginąłem co chwilę, na łatwym byłem niemal nietykalny przez 3 lochy. Między innymi dlatego, chociaż gra daje radochę i może wciągnąć, po kilku godzinach byłem już zwyczajnie znudzony. Albo przemierzam komnaty niczym Rambo, albo chowam się przed warzywem, a do tego dochodzi powtarzalność przydługich starć z każdego pomieszczenia.

Nie jest to najlepszy indyk w jakiego miałem przyjemność grać. Z drugiej strony myślę, że Ziggurat jest trochę grą niedocenioną. Nie jest popularna, nie trafiła do szerszego grona odbiorców, pomimo tego, że zdecydowana większość grających ocenia ją pozytywnie. Jest dynamicznie i kolorowo i wymagająco. Jeśli lubisz dungeon-crawlery, jest duża szansa, że i Ziggurat przypadnie Ci do gustu. Tak jak wspomniałem, sam za tym gatunkiem nie przepadam, a mimo to nie żałuję tych kilku godzin patrzenia na zjadające mnie marchewki. Ten tytuł potrafi wciągnąć i polecam sprawdzić go samemu na własnej skórze. Jest dużo rzeczy do odblokowania, w związku fani odkrywania wszystkiego na 100% mogą szykować się nawet na kilkadziesiąt godzin zabawy. Ja pewnie będę co jakiś czas wracał do Ziggurat na krótkie partyjki.

Niezapomnianą podróż przez lochy marchewek zapewnił Dystybutor Nintendo Polska.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz