Pierwsze wrażenia z Metroid Prime: Blast Ball [3DS]

Grafika promocyjna Metroid Prime: Blast Ball.

Lubię Metroidy. Nie mam tu oczywiście na myśli rasy kosmicznych pasożytów, ale serię gier. W zeszłym tygodniu dostaliśmy bez ostrzeżenia dostaliśmy za darmo spin-offa serii. Metroid Prime: Blast Ball to darmowa gra na Nintendo 3DS skupiająca się na multiplayerze, co jest nowością od momentu premiery pierwszej części z 1987 roku. Ale jak zapewne już sami wiecie, nie ma co się oszukiwać. To nie jest następny Metroid Prime.

Po uruchomieniu gry przechodzimy samouczek, aby w ogóle dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Blast Ball to coś w rodzaju piłki ręcznej w uniwersum Metroidów. Wcielamy się w żołnierza Federation Force poruszającego się Mechu, piłka jest wielkości tego Mecha, a naszym zadaniem jest władowanie gały w bramkę przeciwnika. Mecze odbywają się w drużynach 3 vs 3, a nad piłką staramy się zapanować strzelając do niej z działka niczym Samus Aran w swoim Varia Suit. To ważne, ponieważ rozpędzona kula odbiera nam HP i niszczy robota, przez co nasza drużyna może być pozbawiona naszej asysty na dobrych kilka sekund. Są też różne typy kul, np. możemy trafić na kulę otoczoną lawą. Za pomocą L namierzamy piłkę, zaś R możemy dodatkowo wspierać się dokładniejszym celowaniem dzięki żyroskopom. "A strzela, B skacze lub dashuje". Nic więcej. Nie korzystamy z ekranu dotykowego w ogóle, co mnie zdziwiło na początku. Spodziewałem się sterowania w stylu Metroid Prime: Hunters, ale okazuje się, że i takie rozwiązanie całkiem dobrze działa. I to w sumie... cały gameplay. 

Możemy grać w dwóch trybach, singleplayer i multiplayer, zapomnijcie jednak o jakiejkolwiek kampanii. Single to po prostu te same mecze co w multi, ale zamiast żywego przeciwnika mamy boty. Dzielimy nawet te same statystyki dla obu trybów – ogólna liczba punktów, gole, asysty i bloki. W trakcie rozwijania statystyk, będziemy odblokowywać różne modyfikacje dla naszego Mecha, ale są one tylko i wyłącznie kosmetyczne. Nie mają żadnego wpływu na osiągi. Drobnym pocieszeniem jest to, że możemy grać ze znajomymi lokalnie i przez sieć oraz z kimkolwiek lokalnie i przez sieć. Blast Ball wspiera również Download Play. Prawdopodobnie za miesiąc gra już nie będzie dostępna za darmo, więc takie wsparcie się przyda do wspólnej gry ze znajomymi.

Moim zdaniem? Nie wyszło to tak źle, pod warunkiem, że wszystko działa jak powinno. Grałem przez sieć kilka razy, ale nigdy nie połączyłem się z serwerem od razu. Zdarzyło mi się również nie połączyć w ogóle z powodu... errora. Bez numeru. Należy również pamiętać, że to nie jest nic co ma jakikolwiek związek z ukochanym uniwersum, a jedynie jeden z głupich spin-offów. Zabawa potrafi wciągnąć, ale też i sfrustrować. Ze względu na to, że to gra tylko multiplayer, nigdy nie wiemy na co trafimy. Raz moja drużyna to była para idiotów, która już po pierwszej piłce się poddała, innym razem byliśmy tak zgrani (nie znając się w ogóle), aż było przyjemnie popatrzeć się na kolejne gole. Da się przy tym dobrze bawić, ale ze zgraną, a najlepiej własną drużyną. Strona audiowizualna jest w porządku, ale zapomnijcie o wodotryskach. Mam wrażenie, że to jednak na poczekaniu stworzony projekt. 

A szkoda. To pierwszy Metroid, jaki dostaliśmy od sześciu lat! Kiedy nasz marine wsiada do Mecha i uruchamia kokpit, widzimy załączany HUD, ponownie zupełnie jakbyśmy byli w ciele Samus Aran i jej Varia Suit. Jest klimacik. Dalej jednak odbijamy się od ściany olanych fanowskich marzeń. Jeśli więc chcecie uczcić trzydziestą rocznicę serii... to polecam przypomnieć sobie, którąś z klasycznych odsłon serii. Co ciekawe, zdaje się, że mimo wszystko Metroid Prime: Blast Ball znalazł swoją lokalną niszę i na Miiverse jest mnóstwo postów i screenów z tej produkcji. Nawet oceny nie są tak tragiczne na różnych serwisach okołogrowych. Nintendo raczej nie zawojuje rynku e-sportu, ale od czasu do czasu meczyk ze znajomymi w Blast Ball może okazać się całkiem przyjemny.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz