Mały Goku wrócił do formy w Dragon Ball: Origins 2 [NDS]

Autorem grafiki jest buang. Źródło.

9 maja to oficjalnie w Japonii dzień Goku! Dlaczego? Pięć (五) wymawia się jako "go", zaś dziewięć (九) jako kyū. Decyzja o takiej celebracji zapadła dokładnie rok temu. Jak ją uczcić? Na pewno obejrzeć coś dobrego i klasycznego z uniwersum Smoczych Kul, albo zagrać jedną z wielu gier. Albo jedno i drugie. Ja akurat z tej okazji przypominam sobie Dragon Ball: Origins 2. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pierwsza część to najlepszych nie należy, ale "dwójkę" wspominam bardzo ciepło. Cieszę się, że czasami twórcy tworzą coś innego niż mordoklepa z tysiącem postaci do wyboru. Jako, że stare poczciwe DB było początkowo zabawną przygodą, dlaczego by do tego nie wrócić? 

Jaka jest fabuła Smoczych Kul wie chyba każdy i rozpisywać się na ten temat nie trzeba. Dragon Ball: Origins to nic innego jak początek przygód małego Son Goku z mangi i anime. Wszystko rozpoczyna się, kiedy to w poszukiwaniu tytułowych kul na głównego bohatera natyka się Bulma Briefs, córka bogatego naukowca. Bohaterowie przeżywają szereg przygód, zdobywają nowe umiejętności i nowych przejaciół. Koniec gry następuje po zakończeniu 21 Turnieju Sztuk walki, gdzie Goku zdobył drugie miejsce. Kwestią czasu było powstanie sequela… I tak też się stało. Dragon Ball: Origins 2 wyszło na Nintendo DS latem w 2010 roku. Pojawia się nowe zagrożenie - Red Ribbon Army. Obrońca sprawiedliwości nie może pozostawić ich samym sobie. 

Sterowanie w tej mini serii jest niemal identyczne jak w Zeldach na Nintendo DS – dolny ekran służy do poruszania się postacią, górny ekran to przedłużenie terenu. Innymi słowy, cała rozgrywka toczy się na ekranie dotykowym, a wszystkie ataki i wykonujemy za pomocą odpowiednich ruchów stylusem. W pierwszej części była to tak naprawdę jedyna możliwość i nie zawsze się udawało. Na szczęście, twórcy poszli po rozum do głowy i w dwójce dostaliśmy szereg usprawnień. 

Dragon Ball: Origins 2 zaczyna się od bardzo fajnego tutoriala. Już wtedy zauważamy różnice między pierwszą a drugą częścią. Po pierwsze poprawiono sterowanie – teraz do atakowania można używać ekranu dotykowego LUB klawiszy. Goku jest silniejszy, sprawniejszy, ataki są bardziej efektowne i levelowane, więc ogólnie cała akcja jest dynamiczniejsza. Sprawia to, że nie ma tutaj miejsca na nudę, mimo sporej ilości wątków pobocznych i długich lokacji. Mało tego, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki gra wciąga jak bagno! Tytuł potrafi przykuć do konsolki na parę ładnych godzin. Szkoda, że jedynka nie mogła się tym pochwalić - całość była żmudna, monotonna, grać się odechciewało. To co również poprawiono to (oczywiście) oprawa audiowizualna. Buczące brzydkie dźwięki już nie są… buczące i brzydkie. Wszystkie lokacje, jak i modele postaci, wyglądają o wiele ładniej. Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne. 

Ale to nie koniec zmian. Pamięta ktoś Dragon Ball: Advanced Adventure na GBA? Jeśli nie, sprawdźcie koniecznie. Była to "chodzona bijatyka" (beat them up) w 2D, ale niektórych bossów tam można było pokonać w oddzielnych walkach, na arenach. Chociaż przez chwilę mogliśmy poczuć się niczym w którymś z Budokai na PS2. W Origins 2 powrócono do pomysłu z tzw. Side Battles i ponownie część bossów możemy pokonać tylko i wyłącznie w tym trybie. Świetny dodatek do całości, zrealizowany co najmniej dobrze. Gra zachwyca nowościami co chwilę. W tej części nie gramy tylko i wyłącznie Goku. Do wyboru mamy 6 grywalnych postaci: Goku, Kuririn, Android 8, Bulma, Yamucha oraz... Arale znana z Dr Slumpa! Bardzo dobre urozmaicenie. Każdy bohater ma swoje unikatowe ruchy, więc inną postacią gra się inaczej. Lecz nie ma się co martwić - do każdej z nich są wstępne tutoriale. Oczywiście każdy poradnik można w dowolnym momencie sobie przypomnieć. Ale to wciąż nie koniec zmian. Gra jest... Przezabawna. Twórcy stanęli na wysokości zadania. Jest śmiesznie, jest zabawnie, tak jak to było w starym DB. Łezka w oku nie raz się zakręciła, nie tylko od śmiechu. Trzeba jeszcze wspomnieć o fajnie zrealizowanych cutscenkach, gdzie w odpowiednim momencie w odpowiednim miejscu trzeba dotknąć paluchem, aby bohater zrobił unik, albo wykopał bombę w powietrze. 

Bardzo ciepło wspominam ten tytuł. Gra zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Po średnio udanej jedynce nie spodziewałem się czegoś aż tak udanego. Jak się okazało akcji nie brakuje, dodatkowo świetny, stary humor mistrza Akiry, poprawione sterowanie, mamy całkiem sporo wątków pobocznych skutecznie wydłużających rozrywkę. Wszystko to sprawiło, że w praktyce nie doszukałem się żadnych znaczących minusów. DB: Origins jest pierwszą próbą zaistnienia tego uniwersum na ekranach dotykowych, niestety z mizernym skutkiem. DB: Origins 2 jest dużym krokiem do przodu. Dla mnie to absolutny must have. Nie wszystkim graczom Dragon Ball pasuje, ale myślę, że po drugiej części zmienią zdanie. Gra jest naprawdę... "enjoyable" i wyróżnia się na tle reszty, co jest chyba najważniejsze przy takiej ilości tytułów z tym samym znakiem. Bardzo wielka szkoda, że mimo tylu usprawnień, gra wciąż nie uzyskała wysokich not i nie podbiła serc wielu fanów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz