Gram w Diablo III bez wsparcia twórców na przestarzałej konsoli. I świetnie się bawię [PS3]

Fragment grafiki promocyjnej Diablo III. Źródło

Nigdy nie przepadałem za Diablo. Seria nie trafiła w mój czas, ja na nią też kompletnie przypadkiem, to i nie było specjalnie okazji, żeby się lepiej poznać, zaprzyjaźnić. Jest to kolejna "klasyczna" seria, którą ominąłem w swoim życiu, teraz nie żywię do niej specjalnej miłości, nienawiści czy żalu. Gra nie wywołuje u mnie żadnych uczuć. Trochę śmiałem się z maślanych oczu rówieśników na widok oficjalnych zapowiedzi "trójki", później na prawdziwe daty premiery, aż w końcu wypełniły się łzami w trakcie zabawy. Okazało się, że Diablo III nie jest tak dobre, jakby sobie tego życzyli, a cały czar prysnął. I chociaż faktycznie wyglądało to zabawnie, szczerze współczuję wszystkim napaleńcom gorzki smak niespełnienia dziecięcych marzeń. Jak nie trudno się domyślić, i obok Diablo III przeszedłem ze znudzoną miną, pomimo pewnego zainteresowania. Pierwsze gameplaye zainteresowały mnie, stąd w miarę na bieżąco śledziłem informację o trzeciej części. Gdy jednak zobaczyłem ceny, wymogi połączenia z siecią i różne skrajne opinie, przeszła mi ochota na wywalanie pieniędzy w błoto. Byłem ciekaw gry, ale nie na tyle, aby wydać pewną sumę i w ogóle nie cieszyć się z zabawy.

Moje zainteresowanie grą odżyło przy okazji premiery wersji na konsole nowej generacji, PS4 oraz XONE. Pewnie dla wielu wyda się to dziwne, ale do zakupu przekonało mnie... kanapowy multiplayer. A jeśli do tego dołożymy brak wymogu bycia zawsze online, tytuł okazuje się być idealny dla mnie. Granie przez sieć nie jara mnie ani trochę, to właśnie multiplayer ze znajomymi przed telewizorem dostarcza masę frajdy. Może trochę z przyzwyczajenia, jednak to na takim multi się wychowałem.

Trochę czasu minęło, ale niedawno w końcu udało mi się zakupić wersję na PS3 w wersji Reaper of Souls. W końcu mogłem poczuć tą niezwykłą magię, o której tyle mi opowiadano, frajdę z przemierzania lochów, szatkowania zombiaków, łapanie kolorowych itemków... Nawet się udało. Nie wciągnęło, ale nie powiem, że się nie bawię od czasu do czasu wkładając płytę do napędu. Bo bawiłem się świetnie. Już pierwszego wieczora spędziliśmy nad grą 3 godziny bez przerw. I nie mam pojęcia kiedy ten czas minął. Nie znając fabuły z poprzedniczek niewiele mówią mi wszelkie nazwy, miejscowości, klasy, czy opowieści NPCów. Nie mam 60 klatek na sekundę, ani 1080p. I nie potrzebuję żadnej z tych rzeczy. Jak sam tytuł sugeruje, świetnie się bawię, ponieważ Diablo III naprawdę "daje radę". Ale to również ta nieznajomość serii pomaga w akceptacji gry. Ta część okazała się nie być tak dobra, jak oczekiwali tego fani. Złośliwcy krytykują wszystko, od drobiazgów w itemach, na fabule skończywszy. Mnie takie rzeczy nie interesują. Siadam na kanapie przed telewizorem i zwiedzam lochy. Fabuła jest tylko pretekstem do całej rozgrywki. Niewiele jej widać i całe szczęście. Eksploruję teren, zbieram znajdźki, leveluję, tłukę potworki – mi w zupełności wystarczy na wolny wieczór. Śmieję się z oszołomów, co nie są w stanie grać w nic co nie działa w 60 klatkach. Ludzie, wy tak poważnie czy tylko trollujecie? Przez ostatnie 30 lat graliście w 30. klatkach, nagle stało się to problematyczne? Graliśmy w tak w gry samochodwe, bijatyki, slashery i nikomu to kompletnie nie przeszkadzało. Teraz okazuje się, że ta liczba jest zaledwie mizerna, a wspomniane gatunki stają się niegrywalne. Rozumiem rozwój techniki i parcie do przodu, ale nie potrafię nie dostrzec tutaj swego rodzaju hipokryzji, czy może po prostu głupoty. Gigantyczna ilość graczy w Polsce nadal aktywnie bawi się przy Heroes of Might & Magic III czy wspomniane wcześniej Diablo II. Bez tych wszystkich bajerów uważają je za najlepsze gry wszech czasów, i nie interesuje ich postęp w tych gatunkach. I nie mówię, że są to złe gry, ale gdzie jest tutaj logika? Jeśli nie potrafisz się dobrze bawić bez tych technologicznych bzdetów,  szczerze współczuję. Jeszcze tylko kilka lat i już wszystko będzie działać w 60 FPS.

Trochę przypomina mi to nowinki techniczne sprzed paru lat, kiedy telewizory plazmowe kosztowały po kilkanaście tysięcy, a na horyzoncie jawiło się 3D. Dzisiaj o tych głupotach nikt już nie pamięta, technologie te były do dupy, a 300 Hz odświeżania to tylko chwyt marketingowy, ponieważ nasze oko nie było w stanie tego zauważyć. Ale to już nieważne, jest więcej, trzeba zapłacić :).

A Diablo III na konsole bawi mnie doskonale. I nie chodzi już o to, czy jest to stara czy nowa generacja – w obu przypadkach gra działa płynnie, wygląda i brzmi bardzo fajnie i działa bez zarzutów. Brak jakiś eventów, czy niewielka ilość graczy online w przypadku wersji PS3/X360 nie jest dla mnie żadnym argumentem zmiany konsoli. Dla mnie to niemal idealna pozycja na odstresowanie się – zupełnie niezobowiązująca rozgrywka, prosty gameplay, masa eksploracji i znajdziek. Nie martwiąc się o fabułę, mogę uruchamiać grę sporadycznie i nigdy się nie zgubię. Mój chlebak nadal będzie odkurzany co jakiś czas, ponieważ czeka na niego jeszcze mnóstwo godzin, nie tylko w Diablo III.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz