Dragon Ball Z: Resurrection ‘F’ – trochę nudy, szczypta dobroci, masa błędów

Grafika promocyjna filmu.

W 2013 roku legenda powróciła. Toei Animation wydało czternasty film spod znaku Smoczych Kul, który dostał podtytuł Kami to Kami (Battle of Gods). Okazało się, że sprzedaż i popularność filmu przekroczyła oczekiwania twórców. W takim przypadku kwestią czasu było dalsze dojenie złotej krowy. Legenda odżyła dzięki nowym bohaterom, a także nowej oprawie audiowizualnej. W taki sposób 18 kwietnia 2015 roku dostaliśmy film Dragon Ball Z: Fukkatsu no F (Revival "F") oraz zupełnie nową serię anime pt. Dragon Ball Super. Tajemniczy tytuł pierwszego od samego początku nie był specjalnie tajemniczy – Akira Toriyama chciał wskrzesić kosmicznego tyrana o imieniu Freeza.

Kami to Kami to moim zdaniem jeden z najgorszych tworów jakie Smocze Kule wypluły na świat. Wszystko w tym filmie było złe. Zapowiadało się, że z najnowszym będzie podobnie. Nie macie pojęcia, jak bardzo obawiałem się to oglądać. Dlatego też zabrałem się za to dopiero teraz. Tyle czasu potrzebowałem na zebranie sił, aby przez to przebrnąć.

Akcja Fukkatsu no F rozgrywa się 2 lata po wydarzeniach z Kami to Kami. Gohan i Videl mają już córkę, Kuririn zarabia na życie jako policjant, Bulma nadal wygląda jak 20-latka, a Goku i Vegeta trenują w świecie Whisa i Beerusa. Sielanka trwa w najlepsze, kiedy to jeden z oddziałów sługusów Freezy odnajduje Smocze Kule i wskrzesza swego pana. Imperator poprzysięga zemstę na Saiyanach, którzy doprowadzili do upadku jego rodziny i upokorzenia. Wie jednak, że w chwili obecnej nie będzie to możliwe. Goku stał się znacznie silniejszy, a Trunksa nie da się odnaleźć. Postanawia poczekać i trenować. Starcie jest nieuniknione, ale tym razem to zło zwycięży.

Na szczęście charakter Freezy się nie zmienił.

Niestety, jest to też kolejna kinówka z błędami i bezsensami. Freeza wie, że Goku jest silniejszy, ale od jednego ze swoich sługusów, którzy jak się okazuje, obserwowali Ziemię przez ten cały czas. Dlaczego nie pamięta obserwacji Goku w piekle, gdy ten walczył z Majin Buu? Dlaczego Kuririn musi dorabiać normalną pracą mając miliony Zeni od Satana? To jednak nie koniec. Freeza przylatuje na Ziemię, niszczy miasto i wypuszcza wszystkich podwładnych jakich ma tylko na statku w celu siania chaosu. Wojownicy-Z stawiają im opór. I zupełnie logiczne było zostawienie Yamchy i Chiaotzu w domach daleko od pola walki, a zabranie ze sobą wspomnianego wcześniej już Kuririna oraz... Kamessenina. Tak, okazuje się, że stary mistrz z siłą 139 jednostek jest bardziej przydatny od wojowników z kilkoma tysiącami jednostek. Na polu bitwy pokazuje się również Bulma i nie zabrała ze sobą Gotena i Trunksa, ponieważ może być zbyt niebezpiecznie. Tak, zabrakło również najsilniejszej dwójki Saiyan obecnych wówczas na Ziemi (bo Goku i Vegeta trenowali u Whisa). I nie szkodzi, że nagromadziło się mnóstwo Ki w jednym miejscu, przecież to nie mogą tego wyczuć.

Freeza dzięki treningom osiągnął nową formę. "Wykształcił" na sobie złotą powłokę... i w sumie to tyle. Wygląda to niedorzecznie. Jest to jego piąta forma, czy 4,5? A może coś jeszcze wyżej? Dlaczego nie poszło to bardziej w kierunku piątej formy Coolera?

Nawet Freeza w filmie zdaje sie sprawę z tego, że nie jest to zbyt oryginalne.

Na chwilę cofnę sie do Kami to Kami. Przedstawiony tam Boski Super Saiyanin niczym go nie przypominał. Bardziej imitację Kaio-kena, aniżeli boską formę. W Kami to Kami Goku przez moment staje się zwykłym Super Saiyaninem i walczy na równi z równym z Beerusem. To była walka bogów. Zwykły poziom Super Saiyanina bardziej przypomina boga. Akira Toriyama sam zaprojektował te formy i tłumaczył tym, że chciał, aby były możliwie jak najprostsze. Nie rozumie jednak, że nie było to dobra decyzja. Kolor czerwony nie jest boskim, a królewskim lub też wojennym. Jak wspomniałem forma ta bardziej przypomina jedną z technik Goku. Co jeszcze bardziej niedorzeczne, do jej stworzenia jest potrzebnych 6 Super Saiyan z czystym sercem. W tym momencie Akira przeczy sam sobie (szkoda, że nie pierwszy raz jednak), ponieważ sam ustalił, źe Super Saiyanie nie mają czystych serc, nawet Goku. W formie SSJ ich serca są przepełnione złością i nienawiścią. Dlatego m.in., główny bohater nie mógł zrobić Genki-Damy w tej formie, ponieważ musiałby ten atak przyjąć na siebie.

Kadr z Kami to Kami. Beerus vs. Super Saiyan God Goku. Nawet muskulatura jest mniejsza.

Najnowszy film pokazuje nam, że wprowadzony w poprzednim Super Saiyan God jest w stanie osiągnąć swój poziom Super Saiyanina, dzięki czemu otrzymuje Super Saiyan God Super Saiyan. Nie wiedziałem o tej formie, dopóki przypadkiem nie zobaczyłem na Facebooku grafiki promocyjnej gry Dragon Ball: XenoVerse. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Otóż SSGSS to taki zwykły SSJ, ale z niebieskimi włosami. Po prostu.

Super Saiyan God Super Saiyan niedługo po premierze dostał nową oficjalną nazwę – Super Saiyan Blue.

Nie mogłem w to uwierzyć z prostej przyczyny: widziałem tą postać już ponad 10 lat temu. Na przełomie wieków było coś takiego jak M.U.G.E.N., czyli bijatyka  na zmodyfikowanym silniku, do którego każdy mógł wprowadzić własną postać. Zyskał ogromną popularność przez uniwersum DB, które wówczas święciło triumfy w Ameryce i Europie, oraz dzięki cenie – był za darmo. Ludzie pragnęli zobaczyć swoich ulubionych bohaterów na blaszakach, jednak żadnej oficjalnej produkcji na PC nie było. Zostały albo emulatory albo... no właśnie mugeny. Były to też czasy wielu spisków, teorii i innych cudawianek fanowskich. Tworzono właśne Dragon Ball AF, wymyślano kontynuacje, kolejne formy Saiyan, nawet aż do 10. Jedną z nich był Super Saiyanin z niebieskimi włosami. W sieci krążyła nazwa Final Saiyan lub Final Goku lub Super Saiyan 8. Jak wyglądał? Ano jak Super Saiyanin z niebieskimi włosami. Specjalnie na tę okazję odkopałem w domu płytę ze swoimi starymi mugenami. Drobne modyfikacje był wprowadzone przeze mnie, jednak, to co w nich najważniejsze to jedna z postaci.

Screenshot z jednego z Mugenów, którego udało mi się odkopać i uruchomić na nowszych systemach. Żeby nie być gołosłownym.

Jestem zmęczony tym, jak jest traktowana dzisiaj ta marka. Dlaczego ciągle dodają nowy syf powodując kolejne "nieprawidłowości"? Historia DBZ została ładnie zakończona. Dlaczego nikt nie chce zająć się alternatywną przyszłością, z której pochodzi Trunks? Ładnie to pokazano w grze Shin Budokai 2. Jest tam ogromne pole do popisu. Nawet kiedy powstaje coś co chronologicznie dzieje się po walce z Majin Buu, nadal jest to nawiązanie do przeszłości Saiyan i Freezy. Dlaczego nie przenieść się całkowicie w tamte czasy? Początki planety Plant/Vegety? Rozpoczęcie współpracy między Saiyanami a Freezą? Niestety, chyba nigdy tego nie doczekam. Zamiast tego dostajemy pełne szajsu kontynuacje zakończonych już przygód. Fukkatsu no F ma mnóstwo wad. Jest nudny. Przeciągany. Naciągany. Głupi. Pełen błędów. Kontynuuje błędne głupoty z Kami to Kami. Nie ma tu nic oryginalnego. Sama idea wskrzeszenia Freezy powstała dzięki temu, że Akira usłyszał utwór o tytule [F] autorstwa Maximum the Harmone. Utwór, który powstał w 2008 roku. Wygląd nowych form Saiyan czy głónwego antagonisty to też nieporozumienie. Walki są za długie i kompletnie nieciekawe. Nie kupuję również tego jakim sposobem Freeza osiągnął tak gigantyczną moc. Rozumiem, treningi, dar do walki. Ale nie rozumiem jak z mocy 120 000 000 wskoczył na poziom wyższy niż SSJ3 po treningach. To Saiyanie się rodzą z talentem do walki stają się silniejsi z każdą kolejną.

Chyba muszę mniejszą uwagę zwracać na poziomy mocy. Vegeta zrozumiał to w 26 odcinku Dragon Ball Z Abridged.

Trzeba jednak przyznać, że moment, kiedy Freeza wraca do życia jest bardzo klimatyczny. Już w pierwszych chwilach czujemy ciarki na plecach. W głosie tyrana nadal jest wielka duma i świetnie oddano charakter tej postaci. Jest też tutaj zaskakująco dużo nawiązań do oryginalnego Dragon Ball Z i rzeczy zgodnych z nim. Shenlong potrafi spędzić więcej niż jedno życzenie (zapomniano o tym w Kami to Kami, ale czemu tutaj spełnia tylko dwa?!). Autorzy doskonale pamiętali, że Freeza został poćwiartowany, w dodatku w swoim "zmechanizowanym" ciele. Pamiętano też o King Coldzie, ojcu Freezy, samym Trunksie czy po prostu o tym, że minęło bardzo dużo czasu od poprzedniego starcia. Gohan, który już nie trenuje, też nie pamięta, gdzie ma swój strój do walki, dlatego walczy w tym, co było pod ręką, w tym przypadku dresie. Niedorzeczne, ale jednak logiczne. Od momentu pokonania Cella, Gohan prawie w ogóle już nie trenował, porzucił walkę na rzecz rodziny i nauki. Moim zdaniem zostało to bardzo dobrze uzasadnione. Vegeta znowu jest dumnym księciem, wolę nie komentować co z nim zrobiono w Battle of Gods. Największy jednak plus Resurrection ‘F’ jest taki, że jest lepszy od wielokrotnie przytaczanego poprzednika. Chociaż to jest niewielkie osiągnięcie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz